ZAPRASZAM NA DRUGĄ CZĘŚĆ DECEPTION: INCEPTION
niedziela, 13 lipca 2014
wtorek, 13 maja 2014
Zakończenie
To jest mój ostatni (przynajmniej na tę chwilę) post i
kieruję go do moich czytelników, którzy byli dla mnie niesamowicie cierpliwi.
Nie mogę Was zostawić bez zakończenia, ale nie jestem w stanie napisać go teraz, patrząc na to z dystansu, więc chcę chociaż podsumować dla Was wszystko, co się wydarzyło.
Jeśli to jest w porządku.
To, co zamierzałam zrobić w ostatnim rozdziale Deception było wytłumaczenie, jak to się stało, że Charlie zabiła Ellie w domku w lesie. Zanim Gary ją zgwałcił (co oczywiście się wydarzyło) odurzył ją narkotykami, które wywołały u niej tak wielkie urojenia, że trudno jej było odróżnić prawą stronę od lewej. Podczas sceny ucieczki, Charlie, zamiast uciec do lasu, została i zaatakowała Gary’ego, dusząc go poduszką. Dopiero jak odsunęła poduszkę, zdała sobie sprawę, że nie udusiła Gary’ego, ale Ellie. (Narkotyki wywołały u niej halucynacje, sprawiając, że zamiast twarzy Ellie widziała twarz Gary’ego, który tak naprawdę leżał nieprzytomny na podłodze z krwawiącą nogą), więc dla tych, którzy zastanawiali się, czy Charlie była bezwględną morderczynią, odpowiadam: nie, nie była. Była biedną 8 letnią, przerażoną dziewczynką, która została odurzona przez narkotyki. To była pomyłka. (Wiem, że to wyjaśnienie może wydawać się bardzo pospolite, a nawet brzmieć fałszywie i chciałabym napisać je w bardziej zrozumiały i REALNY sposób, ale po prostu nie mogę tego zrobić teraz.)
To, co zamierzałam zrobić w ostatnim rozdziale Deception było wytłumaczenie, jak to się stało, że Charlie zabiła Ellie w domku w lesie. Zanim Gary ją zgwałcił (co oczywiście się wydarzyło) odurzył ją narkotykami, które wywołały u niej tak wielkie urojenia, że trudno jej było odróżnić prawą stronę od lewej. Podczas sceny ucieczki, Charlie, zamiast uciec do lasu, została i zaatakowała Gary’ego, dusząc go poduszką. Dopiero jak odsunęła poduszkę, zdała sobie sprawę, że nie udusiła Gary’ego, ale Ellie. (Narkotyki wywołały u niej halucynacje, sprawiając, że zamiast twarzy Ellie widziała twarz Gary’ego, który tak naprawdę leżał nieprzytomny na podłodze z krwawiącą nogą), więc dla tych, którzy zastanawiali się, czy Charlie była bezwględną morderczynią, odpowiadam: nie, nie była. Była biedną 8 letnią, przerażoną dziewczynką, która została odurzona przez narkotyki. To była pomyłka. (Wiem, że to wyjaśnienie może wydawać się bardzo pospolite, a nawet brzmieć fałszywie i chciałabym napisać je w bardziej zrozumiały i REALNY sposób, ale po prostu nie mogę tego zrobić teraz.)
~~~
A teraz kilka słów ode mnie (tej, która tłumaczyła to ff), o ile ktoś zamierza to w ogóle przeczytać haha :D
Chciałam tylko przypomnieć, że Haley (autorka Deception) napisała na swoim wattpadzie tak: 'Ważna wiadomość! Rozmawiam z kilkoma wydawnictwami... i wygląda na to, że ostatni rozdział Deception pojawi się latem!'
Mam nadzieję, że wszystko się uda i doczekamy się odpowiedzi na nurtujące nas pytania (np. co do cholery z Harry'm?!) No, ale nie pozostaje nam nic innego, jak cierpliwie czekać :)
Nie przedłużając za bardzo, chciałam podziękować wszystkim, którzy wytrwali do końca z moim tłumaczeniem, czytali, komentowali (tu i na Twitterze)... JESTEŚCIE NAJLEPSI! <3
Nie będę Was już dłużej zanudzać haha :D Mam nadzieję, że spotkamy się tu znowu latem, więc do zobaczenia! <3
sobota, 10 maja 2014
42. Odkrycie
Podnoszę wzrok na pordzewiały, stary budynek i marszczę
brwi.
- Jak dużo czasu minęło odkąd ostatni raz się z nią
widziałaś? – Niall stoi obok mnie, osłaniając moje ciało przed zimnym wiatrem.
- Nie więcej niż dwa lata. Powiedziałam mojej mamie, że
potrzebujemy pieniędzy na moje studia i, że mam się lepiej.
- Ale kłamałaś.
- Wyjaśnia to moja ucieczka do Londynu. – zirytowana
przewracam oczami.
- A więc przeniosła swoje biuro. Znalezienie go nie powinno
być takie trudne. – Niall wzrusza ramionami, a ja piorunuję go spojrzeniem.
- Chodźmy do kawiarni. Możemy użyć tam komputera, żeby
sprawdzić jej nowy adres. – nalegam.
Otulam się szczelniej kurtką, a Niall podąża za mną ulicą.
Słyszę za plecami dzwonek telefonu Nialla. Odwracam się
powoli, a on wpatruje się w numer, drapiąc się po głowie.
- Kto to? – pytam, a Niall ucieka spojrzeniem od moich oczu.
- Jeśli to on, daj mi ten telefon. – mrużę oczy.
Kiedy nie odpowiada, porywam mu telefon z dłoni i naciskam
zieloną słuchawkę.
- Charlie? – pyta bez tchu Harry.
Nie odzywam się, ponieważ wciąż jestem na niego wkurzona.
Był prawdopodobnie zbyt pijany, żeby teraz pamiętać, co do mnie powiedział.
- Charlie. – szepcze ponownie, oddychając ciężko do
słuchawki.
- Co? – odpowiadam.
- Ja… Jestem w biurze Gary’ego. – mówi cicho, a ja czuję jak
zaciska mi się żołądek.
- Co?! – krzyczę do słuchawki, a Niall wytrzeszcza na mnie
oczy.
- Harry! Dlaczego tam jesteś? – pytam zmartwiona. Boli mnie
serce. Wkurzona, czy nie, nie chcę, żeby tam był.
- Jest w porządku, gliny zamknęły to miejsce kilka dni temu.
Nie chciałem przypominać ci o Gary’m, więc wyleciało mi to z głowy.
- W takim razie, co tam robisz? – szepczę, przyśpieszając kroku,
kiedy zauważam kawiarnię.
- Chciałem rozwiązać to wszystko dla ciebie. Nie chcę, żeby
to Niall był twoim bohaterem.
- Cóż, rzeczy, które powiedziałeś zeszłej nocy z pewnością nie robią z ciebie
bohatera. – rzucam z niechęcią.
- Wiem Charlie. Ja… jestem idiotą.
- Kontynuuj.
- Słuchaj, porozmawiamy o tym później. Biuro Gary’ego jest
dość przerażające. Chciałem ci tylko powiedzieć, co… znalazłem. – głos
Harry’ego napina się. Zatrzymuję się na środku chodnika i czuję jak coś chwyta
mnie za moje własne serce.
- Co znalazłeś?
- Listy. Wszystkie są od…
- Od kogo?
- Od twojej mamy. Są zaadresowane do Gary’ego. Wygląda na
to, że przychodziły co miesiąc przez ostatnie 9 lat.
Wstrzymuję oddech i czuję na sobie ciężkie spojrzenie
Nialla.
- Co w nich jest? – szepczę z paniką.
- Są zakodowane. Jakby jedno zdanie było normalne, a
następne ułożone z jakichś przypadkowych słów. Spróbuję to dla ciebie rozwiązać.
Może to tam jest ukryty sekret?
- Nie, ona była na to za mądra. Harry, jak dawno temu został
napisany ostatni list? – pytam, a on milczy, przewracając stertę papierów.
- Uh to było… o mój Boże. – przerywa.
- Kiedy to było?
- Dwa miesiące temu, ale ten jeden nie jest zakodowany. –
szepcze Harry. Jego oddech drży.
- Harry, co tam jest napisane?
Nie odpowiada.
- Harry?! – krzyczę do słuchawki, a on łapie oddech.
- Jest napisane, że…
- Hej ty! Co tu robisz? – słyszę głos w tle. Potem ktoś się
rusza i słyszę odgłos tłuczonego szkła.
Połączenie zostaje przerwane.
- O mój Boże. – szepczę, upuszczając telefon.
Odwracam się do Nialla z paniką w oczach.
- Muszę wracać. Harry. O mój Boże. Muszę wracać. Muszę
natychmiast wracać. – gwałtownie potrząsam głową.
- Charlie. Charlie przestań! – krzyczy Niall, biorąc moją
twarz w swoje dłonie i zmuszając mnie, abym na niego spojrzała.
- Jesteśmy w Portland. Tutaj są odpowiedzi. Zdobędziemy te
odpowiedzi, nie jutro, nie w następnym tygodniu. Nie. Zdobędziemy je teraz.
Oddycham głęboko i zamykam oczy.
- Harry… - szepczę, a Niall potrząsa głową.
- Tak bardzo, jak nienawidzę kolesia, muszę przyznać, że jest
silny. Poradzi sobie, a my musimy iść dalej. – mówi, a ja kiwam głową. Wiem, że
ma rację.
Z Harry’m jest dobrze. I będzie dobrze. Wiem to.
~~
Spoglądam w dół na kartkę papieru którą wydrukowaliśmy w
kawiarni.
- Co, jeśli to nie jest prawidłowy adres? – szepczę do
Nialla.
- Jest z Google maps. Więc na pewno jest dobry.
Wchodzimy do biura i idziemy korytarzem, mijając kolejne
drzwi, dopóki nie docieramy do tych z napisem ‘8’.
Patrzę na Nialla, a on patrzy na mnie, kiwając głową. Wtedy
kładę pewnie moją dłoń na drewnianych drzwiach i pukam.
Po kilku sekundach ktoś odpowiada i już wiem, że to pani
Agna, czy też pani Mapil.
Jej sędziwa twarz szybko zmienia się w grymas, kiedy mnie
widzi.
- Charlie Parker. – uśmiecha się łagodnie.
- Agna, cześć. – mówię niezręcznie. Patrzy na mnie, a potem
przenosi wzrok na Nialla, mrużąc oczy.
- Tylko ty, Charlie. – uśmiecha się. Odwracam się do Nialla,
a on kiwa głową.
Przed zamknięciem drzwi, spoglądam na Nialla i przyciągam go
do siebie, owijając ręce wokół jego szyi w mocnym uścisku.
- Dziękuję. – szepczę.
Puszczam go i wchodzę za Agną do gabinetu.
- Nowe miejsce? – pytam, a ona przytakuje głową, siadając na
swoim słynnym, czarnym krześle. Zauważam, że wciąż ma swoje stare, antyczne
rzeczy.
- Więc Charlie, jak się mają twoi rodzice? Albo co więcej,
jak ty się masz? Minęły lata. – siadam na beżowej kanapie i znajome uczucie
niepokoju ogarnia moje ciało.
- Oh nie rozmawiasz już z moją mamą? Mam na myśli, że zawsze
miałaś z nią świetny kontakt. – mówię, wbijając paznokcie w skórę dłoni. Agna
nieruchomieje, kiedy bierze łyk swojej herbaty.
- Nie rozmawiałam z nią przez około rok, kochanie.
- Oh cóż. W takim razie, równie dobrze mogę cię poinformować,
że nie żyje. – Agna wytrzeszcza na mnie oczy, kiedy wstaję i podchodzę do niej.
- I zgadnij kto ją zamordował? – pytam.
- Charlie dobrze się czujesz? Mogę zaparzyć ci herbaty i…
- Mam się kurwa fantastycznie. Byłam okłamywana przez całe
moje życie, jeśli chodzi o, uh no nie wiem… o to, że człowiek, który mnie
porwał był moim własnym ojcem? A wiesz, co jest wisienką na torcie?
Obserwowanie go, mordującego moją matkę, kiedy ona przysięgała, że nigdy nie
zdradzi swojej wielkiej tajemnicy! – gotuję się z wściekłości. W oczach Agny
pojawiają się łzy i wiem, że nie kłamała, mówiąc, że straciła kontakt z moją
mamą.
- Wiedziałaś, że Gary żyje prawda? Ponieważ moja mama
wiedziała i komu prawdopodobnie zaufała na tyle, żeby móc powierzyć mu ten
wielki sekret? – pytam, a Agna podnosi na mnie wzrok.
- Twoja matka była dobrą kobietą. – odzywa się.
- I umarła jako taka. – kończę.
- A w rzeczywistości umarła z powodu sekretu, którego nie dane
mi było poznać. Sekretu, którego strzegła przez całe swoje życie, sekretu
dotyczącego Ellie. – dodaję.
- Charlie, nie znam tego sekretu. Byłam tam tylko po to,
żeby pomóc ci wyzdrowieć po tamtej nocy. To była moja jedyna praca. – mówi
błagalnie, ale w jej oczach widzę mroczny cień.
- Więc co powiesz o tym? – pytam, wyjmując z torby kasetę.
Jej oczy zamierają na ten widok.
- Co słyszałaś? – szepcze natychmiast.
- Najwyraźniej nie wystarczająco dużo, skoro tutaj jestem.
Słuchaj, przychodziłam tu w każdy czwartek mojego życia, odkąd skończyłam 8
lat. Polegałam na tobie. Opowiadałaś mi zabawne historie i sprawiałaś, że
czułam się lepiej. Nie widzisz, że ten sekret rozrywa mnie od środka? Nie
miałam pojęcia, że mój tata nie jest moim prawdziwym tatą. I mój brat! Dylan
nie jest nawet moim prawdziwym bratem. Wiesz co to jest za uczucie? Być
poinformowanym, że niemal każde wspomnienie jest kłamstwem? A wiesz co jest
najgorsze? Że jest coś więcej. Moja mama umarła, ponieważ nie chciała, żebym
dowiedziała się o tym cholernym serecie. Ale skończyłam z tym! Skończyłam z
tajemnicami. To jest moje życie i zasługuję na to, żeby wiedzieć. Ellie była
moją cholerną siostrą. Zasługuję na to, żeby poznać prawdę! – krzyczę, a łzy
atakują moje oczy. Agna wstaje i kręci głową.
- Zaufaj mi Charlie. Wracaj do domu i żyj swoim życiem. –
mówi, pokazując na drzwi.
- Nie. Nie, dopóki to wszystko nie nabierze sensu. Moja mama
pisała listy do Gary’ego od czasu wypadku. Gary powiedział mi, że nie zabił
Ellie, ale ja widziałam…. Widziałam go wyduszającego z niej życie! Moja mama była
w nim zakochana, czy coś? – pytam przerażona, a Agna kręci głową.
- Twoja mama…. – mówi cicho, wycierając swoje prawe oko.
- Przyszła do mnie cała spanikowana po tym wszystkim, Charlie.
– kontynuuje, potrząsając głową.
- Widziałam cię. Byłaś tak mała i rozbita, więc pomogłam ci.
Robiłam to, co kazała mi twoja mama. Kochałam cię jak swoje własne dziecko, Charlotte.
Wszystko, czego chciałyśmy razem z twoją mamą to przywrócić cię z powrotem…
- Przywrócić mnie z powrotem? – szepczę.
- Ja… Nie mogę tego zrobić. Charlie, musisz wyjść. – zaczyna
gwałtownie potrząsać głową.
- Pani Agno proszę! To jest moje życie.
- Obiecałam twojej mamie! – krzyczy.
- Taa, a ona obiecała mi, kiedy miałam 10 lat, że nigdy nie
opuści mojego boku i zobacz co się wydarzyło!
- Charlie, wszystko co zrobiłyśmy, wszystko co masz obróci
się proch. Naprawdę chcesz sobie to zrobić? – szepcze z przerażeniem.
- Czy chcę zrobić to sobie? To już zostało zrobione. Żyłam
życiem pełnym kłamstw. Już nawet nie wiem kim jestem. Miłość mojego życia jest
w innym kraju i z tego, co wiem właśnie została pobita przez ten sekret.
Potrzebuję tego pani Ango, proszę. Ocal mnie od cierpienia.
- To może jedynie spowodować twoje cierpienie.
Przerywam na sekundę, patrząc w głęboki błękit jej oczu.
- Jestem gotowa. – szepczę.
Wzdycha i przechodzi przez pokój do dużej półki,
przeszukując ją, dopóki nie wyjmuje płyty.
- Co to jest?
- Nagranie. – odpowiada. Spoglądam na nią i biorę głęboki
oddech, wiedzą, że to jest to. To się dzieje. Wkłada płytę do czytnika,
zatrzymuje nagranie i obraca się do mnie.
- Chcę, żebyś wiedziała Charlie, że twoja mama nigdy z
ciebie nie zrezygnowała. Kochała cię. – mówi cicho.
Wtedy podnosi wzrok na sufit i zamyka oczy.
- Ona ma rację Evelyn. Musi wiedzieć. Przepraszam. – mówi do
cienkiego powietrza. Czuję się tak, jakbym mogła wyczuć obecność mojej mamy.
Agna wciska start i na ekranie pojawia się ciemny pokój z
dwoma krzesłami. Wchodzi dwoje ludzi.
To ja. Widzę siebie. Jestem młoda, prawdopodobnie mam 8 lat.
Pani Agna zajmuje miejsce naprzeciwko mnie.
- Charlie. – wita
mnie, a ja patrzę prosto na nią.
-Sprawdzimy jakie
zrobiłaś postępy przez ostatnie trzy miesiące. – kiwam powoli głową, ale
mój wzrok wygląda na martwy. Dziwnie jest patrzeć na tak młodą siebie. Wyglądam
na sparaliżowaną.
- Nie jestem szalona. –
szepcze moje młodsze ja. Obserwuję siebie kiwającą głową w przód i w tył,
prawie jakbym była robotem.
- Nie jesteś szalona,
mała Charlie. Słuchałaś swoich taśm w domu?
- Tak.
- Przez ile godzin
dziennie?
- Dziesięć.
-Dobrze. Obrazy
zaczęły znikać?
- Wciąż ją widzę. Wszystko,
co kazałaś mi sobie wyobrażać… Widzę to. Ale wciąż widzę też ją. Nie chce
odejść. Powiedziałam jej, że ma odejść!
- Co widzisz?
- Widzę jej oczy.
Krzyczy na mnie. Płacze… I wtedy widzę Potwora i chcę, żeby zniknął. Ale
obydwoje wciąż tam są.
- Ale jesteś dobrą osobą
Charlie. Wiesz, co się zdarzyło tamtej nocy.
- T-tak.
- Więc, powiesz mi co
się wydarzyło? Co zrobił Potwór?
- On… Skrzywdził
Ellie.
- Co jeszcze zrobił?
- Zabił ją.
- Nie brzmisz za
pewnie.
Młodsza Charlie przerywa i spogląda w dół na swoje ręce. Nie
pamiętam tego. Nie mogę sobie wyobrazić, jak mogę tego nie pamiętać. Nie
pamiętam, żebym kiedykolwiek była w tym ciemnym pokoju.
Tak jakby… moja pamięć została wymazana.
- Nie mogę go
zobaczyć. – moje młodsze ja zamyka oczy.
- On jest złym
mężczyzną. Wciąż to powtarzasz. Ale nie mogę zobaczyć, jak on to robi. Wszystko,
co widzę to jej twarz i ona płacze, krzyczy na mnie. Nie mogę… - młodsza
Charlie przerywa, patrząc w dal.
- Ellie! Przepraszam
Ellie! – krzyczy.
Oglądam z przerażeniem, jak młodsza Charlie wstaje z krzesła
i rzuca nim przez pokój. Pani Agna wciąż siedzi… jakby… jakby była do tego
przyzwyczajona. Upadam żałośnie na podłogę i zaczynam kołysać się do przodu i
do tyłu, chowając twarz w kolanach.
- Nie jestem szalona.
– to jest ostatnia rzecz, którą mówię, po czym nagranie wyłącza się.
Moje usta są lekko rozchylone. Spoglądam na panią Agnę.
- Nie rozumiem. Jak to ma pomóc mi zrozumieć? Zabrałaś mnie
do jakiegoś przerażającego, ciemnego pokoju i namieszałaś mi w głowie? To jest
to, co zrobiłaś?! – krzyczę.
Agna zachowuje spokój, gdy moje oczy stają się dzikie.
- Kiedy przyszłaś do mnie Charlie, miałam jedno zadanie. –
odzywa się.
- Miałam sprawić, że zapomnisz. – kontynuuje.
- Co zapomnę?! – pytam podniesionym głosem.
Agna przerywa i patrzy na mnie.
- Twoja mama zabrała cię tam, aby spróbować ocalić twoje
życie.
- Jestem terapeutą, więc wszystko, co mi powiedziała było
poufne. Twoja… sytuacja nigdy nie została nikomu opowiedziana. – szepcze,
patrząc w dół na swoje dłonie.
Bierze głęboki oddech, a ja to czuję. Nadchodzi.
- Gary powiedział ci, że nie zabił Ellie. Mam rację? – pyta,
a ja przytakuję głową.
- Powiedział tak… ponieważ to jest prawda. – skończyła.
Wpatruję się w nią kamiennym wzrokiem. Istnieje możliwość, żeby to była prawda?
- Ona żyje? – pytam, czując jak moje serce podskakuje.
- Nie, Ellie nie żyje. – patrzy w dół.
- Skoro Gary nie zabił Ellie tamtej nocy… w takim razie kto
to zrobił? – szepczę.
Podnosi na mnie lodowaty wzrok. Chcę wiedzieć o czym myśli.
Potrząsa głową, biorąc głęboki oddech.
- Kto zabił Ellie? – pytam bardziej uporczywie. Czy to mogła
być moja mama?
- Czy to była moja mama? – szepczę, a ona kręci przecząco
głową. Łzy zaczynają spływać z moich oczu.
- Więc co? Powiedz mi do cholery! Kto zabił moją siostrę?! –
krzyczę.
Jej oczy łagodnieją. Bierze głęboki wdech.
- Ty to zrobiłaś, Charlotte. Ty zabiłaś Elizabeth.
_____________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
środa, 7 maja 2014
41. Ukryte
- Harry to nie tak jak myślisz. – mówię natychmiast, czując
szarpnięcie w żołądku. Odkładam mrożonkę i przyciskam mocniej telefon do
swojego ucha.
Dokładnie w tym samym momencie, uśmiechający się obok mnie
Niall wydaje z siebie długi, przesadny jęk. Patrzę na niego zdziwiona i
przykładam dłoń do jego ust, aby powstrzymać go przed wydawaniem seksualnych
odgłosów.
Wszystko, co słyszę po drugiej stronie linii to ciężki
oddech. Mam nadzieję, że Harry może śpi, albo chociaż nie słyszy bełkotu
Nialla.
Niall gryzie mnie w palec, przez co krzyczę.
- Jadę po ciebie. – odzywa się w końcu Harry, a ja zdaję
sobie sprawę, że przez cały czas nas słuchał.
- Nie, Harry. Proszę, pozwól mi wytłumaczyć.
- Pieprzyłaś się z nim? A może pieprzysz się z nim teraz,
kiedy ze mną rozmawiasz? – zarzuca mi gniewnie.
- Co? Nie! – wyduszam w słuchawkę, a Niall śmieje się za
moimi plecami. Odwracam się i pokazuję mu środkowy palec, wychodząc z pokoju.
- Właśnie rezerwuję sobie bilet. – bełkocze, a ja marszczę
brwi.
- Słyszę hałasy po twojej stronie, Harry. Nie jesteś w domu, więc nie
możesz rezerwować biletu. Jesteś w pubie? – krzywię się.
- Moooooże. – jego odpowiedzi towarzyszy czkawka.
- Jesteś absurdalny. – wzdycham, potrząsając głową.
- Jestem absurdalny? To brzmi jak rodzaj jakiejś choroby. –
chichocze, a ja słyszę jak przyśpiesza jego oddech, kiedy w pobliżu niego
brzęczą szklanki.
- To ty jesteś dla mnie chorobą. Harry proszę weź taksówkę
do swojego domu i idź do łóżka.
- Jestem chorobą? – powtarza, a ja praktycznie widzę uśmiech
na jego twarzy.
- Harry. – ostrzegam.
- Nie mów mi, co mam robić, Charlotte. Robię to, co chcę. – ton
jego głosu zmienia się.
Jęczę głośno i zerkam na pokój dla gości, ten sam, w którym
zostawiłam Nialla. Musiał wiedzieć, kto dzwoni. Zrobienie tego było tak bardzo Niallowate.
- W każdym razie panno Chaaaaaarlie, jestem na CIEBIE
wściekły. – chichocze.
- Słuchaj Harry, Niall mnie śledził. Nie wiem, co jeszcze
mogę powiedzieć, oprócz tego, że nie zaplanowałam tego wszystkiego. O wiele
bardziej wolałabym, żebyś to ty był tutaj ze mną. – szepczę do telefonu.
- Taa, teraz tak mówisz, ale kiedy tylko odłożysz słuchawkę,
pójdziesz z nim do łóżka. – Harry powoli cedzi słowa.
- To śmieszne.
- Ale prawdziwe. Rób co chcesz, Charlie. Nie obchodzi mnie
to. Nawet cię nie kocham. – śmieje się do siebie, ale ja nie czuję humoru tej
sytuacji.
Zamiast tego, czuję nóż wbijający się w sam środek mojego
serca.
- Wiesz co, Harry, masz rację. Przepraszam, że kłamałam.
Kiedy odłożę ten telefon, pójdę przespać się z Niallem, ponieważ tego właśnie
chcę. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak głośno będę dzięki niemu
krzyczeć. – szepczę do telefonu i rozłączam się w tym samym momencie, w którym
Harry zaczyna odpowiadać.
Kiedy idę z powrotem do pokoju gościnnego, myślę o tym w
jaki sposób mogłabym zamordować Nialla.
Mogłabym…
Wypchnąć go przez okno?
Pogrzebać go w mojej szopie?
Posmarować go masłem orzechowym i przywiązać go do drzewa,
zostawiając dla wilków?
- Co tam u zrzędy? – odzywa się Niall, kiedy przekraczam
próg drzwi.
Krzyżuję ramiona i piorunuję go spojrzeniem.
- Co? – uśmiecha się złośliwie.
- To było nieuprzejme. Wiedziałeś, że to Harry! –
sfrustrowana wyrzucam ręce w powietrze.
- Nie, ale znałem numer kierunkowy. Po prostu gdzieś z tyłu
głowy przypuszczałem, że to może być Harry.
- Nienawidzę cię. – warczę, podchodząc do komody, żeby dać
Niallowi pościel.
- Myślałem, że chcesz zobaczyć jak głośno będziesz krzyczeć
dzięki mnie? – odpowiada, a ja czuję, jak czerwienią mi się policzki.
- Nie… To nie leży w moim interesie. – krzywię się,
spoglądając z powrotem na niego.
- Ale tak powiedziałaś.
- Powiedziałam to, żeby rozzłościć Harry’ego, ponieważ był
wredny.
- Więc, zerwaliście ze sobą? – pyta wysokim głosem.
- My nie jesteśmy… razem. – odpowiedziałam, zirytowana.
- Oh racja… ponieważ Harry nie lubi mieć dziewczyn. Po prostu
wykorzystuje je, a kiedy skończy, wyrzuca jak śmieci. – mówi Niall pewnym
siebie głosem.
Czuję jak cała moja twarz gotuje się od środka.
Obracam się, krzyżując ramiona na piersi.
- Może nie lubi mieć dziewczyn, ponieważ ty mu je kradniesz.
– podnoszę brew.
Wyraz twarzy Nialla zmienia się i obserwuję jak znika
światło z jego oczu.
Julia.
Nie wiem kim była, ale miała ten dziwny, nieopisany wpływ na
obydwu chłopców.
- To był cios poniżej pasa. – mruknął, zdejmując buty.
- Zasłużyłeś na to. – wypalam, rzucając w niego wielką
kołdrą. Idę w stronę drzwi, z zamiarem opuszczenia tego pokoju, ale dłoń Nialla
odnajduje mój nadgarstek i przyciąga
mnie z powrotem.
- Co? – gromię go spojrzeniem.
Patrzy na mnie niewinnie i uśmiecha się.
- Dobranoc Charlie.
- Dobranoc. – prycham poirytowana, w końcu wychodząc z
pokoju.
~~
Zaśnięcie zajęło mi 2 godziny. Moje łóżko nigdy nie było
wygodne, szczególnie od dnia, kiedy mnie z niego zabrano.
Rankiem schodzę po schodach z oczami otwartymi do połowy i
dużym ciężarem na głowie. Powiedziałam sobie, że wcześnie rano zacznę szukać
jakiś tropów, wskazówek, czy czegokolwiek i to jest właśnie to, co zamierzałam
teraz zrobić.
- Dzień dobry słoneczko. – Niall uśmiecha się do mnie. Gapię
się na niego, siedzącego przy kuchennym stole z Dylanem i… moim tatą.
Cała trójka podnosi na mnie wzrok. Mój tata nawet się uśmiecha.
- Oh nie, do cholery. – mówię natychmiast, odwracając się na
pięcie i idąc z powrotem w stronę schodów. Słyszę kroki za moimi plecami, ale
ignoruję je, dopóki nie znajduję się z powrotem w moim pokoju.
- Charlie… - zaczyna Niall, ale odwracam się do niego z
morderczym spojrzeniem.
- Żartujesz sobie? Co ty robisz? Zaprzyjaźniasz się z moim tatą?
Pieprz się Niall! Mówiłam ci, że nie chcę go widzieć, ani z nim rozmawiać. Chcę
odkryć ten sekret i wynieść się stąd! – szepczę ostrym tonem głosu.
- Więc zamierzasz wrócić do Harry’ego?
- Nie. Boże, Niall po prostu odejdź! Nawet nie powinno cię
tu być.
- Chcę ci pomóc. – protestuje, a ja mrużę na niego oczy.
- Jeśli chcesz mi pomóc, trzymaj się z daleka od mojego
taty. On jest kłamcą i nie potrzebuję go do odkrycia tego sekretu. Odkryję go
na własną rękę. Nie potrzebuję nawet ciebie.
- Potrzebujesz mnie! – spiera się Niall.
- Oh tak? Dlaczego? – pytam sarkastycznie.
- Po twoim wyjściu zeszłej nocy… znalazłem coś. – wyjaśnia i
przez powagę w jego głosie, wiem, że mówi prawdę.
- P-Pokaż mi. – mówię niepewnie. Niall kiwa głową i prowadzi
mnie do pokoju dla gości.
- Więc, kiedy wyszłaś, chciałem się rozejrzeć. – odzywa się
Niall, kiedy wchodzimy do pokoju.
- Super. – odpowiadam.
- Czym był wcześniej ten pokój? – pyta.
- Uh, to był warsztat malarski mojej mamy, ale przestała
malować kilka lat temu, więc zmieniliśmy go w pokój gościnny. Dlaczego? –
szepczę.
- Tak myślałem. Oglądałem kolorowe punkciki na ścianie,
kiedy natknąłem się na to. – mówi, robiąc krok w stronę ściany koło okna i
naciskając mocno na drewno pod nim.
Podłoga wydaje głośne skrzypnięcie, a ja skręcam usta.
- Tak jest w moim całym domu. Nic specjalnego. – wzdycham,
zdając sobie sprawę, że to, co znalazł Niall, w rzeczywistości okazało się
niczym.
- Nie, posłuchaj Charlie. – żąda Niall, a ja odwracam głowę
z powrotem w jego stronę.
Ostrożnie kładzie prawą stopę na innym panelu, a lewą
zostawia na pierwotnym.
- Posłuchaj dźwięku, jaki wydaje prawy panel, gdy się o
niego opieram. – mówi, przenosząc ciężar ciała na prawą stopę. Słyszę długie
skrzypnięcie.
- No i? – pytam, nie rozumiejąc, co ma na myli.
- A teraz posłuchaj lewego. – kontynuuje, przerzucając cały
ciężar na lewą stopę. Słyszę skrzypnięcie, ale ma rację, jest inne.
- Brzmi jakby…
- Jakby w coś uderzało. – Niall kończy zdanie za mnie. Wpatrujemy
się rozszerzonymi oczami w siebie nawzajem.
To może być niczym.
Zupełnie niczym.
Albo może być czymś.
Obydwoje, w tym samym momencie, opadamy na drewnianą podłogę
i zaczynamy dłubać w szparze.
- Jeśli spróbujemy razem, prawdopodobnie powinniśmy to
unieść. – mówię, a Niall przytakuje głową. Używam moich palców, aby unieść
lekko kawałek drewna, a Niall wsuwa dłoń pod spód, unosząc cały panel.
Słyszę pękniecie drewna i oglądam się na drzwi, aby upewnić
się, że nikt nie wchodzi po schodach.
- Charlie, patrz. – odwracam się z powrotem i patrzę na
dziurę w mojej podłodze.
Sięgam ostrożnie do środka i wyjmuję szmacianą torbę.
- Co jest w środku? – naciska Niall.
- To musi być coś ważnego. Dlaczego ktoś chciał to ukryć? –
mówię, badając torbę.
I było w pokoju malarskim mojej mamy. W jej wyjątkowym
pokoju.
- Cóż, otwórz to. – mówi Niall. Sięgam do zamka i zamieram.
Co, jeśli to jest ten sekret? Co, jeśli to, co jest w środku zmieni wszystko w
moim życiu? Niall patrzy na mnie niepewnym wzrokiem.
- Charlie. – szepcze, kładąc swoją dłoń na wierzchu mojej.
- Chcesz tego. To twoje życie. – przypomina mi, a ja
przytakuję. Zdecydowanie odpinam zardzewiały zamek i otwieram torbę. Mogę
powiedzieć, że od wielu lat nikt jej nie dotykał.
- Tam… Tam… - szepczę.
- Co? – pyta Niall, ciągnąc za torbę.
- Tam nic nie ma. – kończę zdanie, zamykając oczy w porażce.
- Jak to jest w ogóle możliwe! – jęczy, odrzucając torbę na
bok.
W tym samym czasie słyszymy głośny brzęk i Niall znowu sięga
po torbę.
- Coś tam jest. To było głośne.
- Może jest zaszyte? – sugeruję.
Niall patrzy na mnie, jakbym oszalała, bo torba nie ma
kieszeni. Ale coś musi być w środku.
- Potrzebuję nożyczek. – mówi Niall, więc szybko wstaję i
biegnę do mojego pokoju. Łapię je z mojego biurka i wracam z powrotem.
- Masz. – mówię, wręczając mu nożyczki.
- Nie powinnaś trzymać nożyczek do góry nogami. – kręci na
mnie głową.
- Zamknij się! – syczę, a on rozcina wnętrze torby. Kiedy
robi wystarczająco dużą dziurę, sięgam ręką do środka i poruszam nią, dopóki
moje palce nie zaciskają się na małym przedmiocie. Wyciągam go powoli,
przyglądając się mu.
To mały magnetofon kasetowy.
Obracam go niespokojnie i czytam imię wydrukowane na
kasecie.
- Własność Charlotte Parker.
- Co to jest?
- Urządzenie na kasety? – odpowiadam zdezorientowana.
Spoglądam zmartwiona na Nialla, a on zabiera przedmiot ode
mnie i przygląda mu się.
- Niall na tym jest moje imię.
- No i?
- No i... Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała magnetofon
kasetowy. – szepczę.
- To jest tak stare, jak dinozaur, więc musiałaś być młoda.
- Jak młoda? – dociekam.
- Dowiedźmy się. – mówi, wyciągając słuchawki. Przyglądam
się, jak podłącza je do urządzenia i włącza je.
Kiedy się uruchamia, natychmiast naciskam start, czując jak
szybko bije moje serce.
Nagle do naszych uszu dobiega cichy dźwięk. Słuchamy.
- Cześć Charlie. –
mówi głos z urządzenia.
- Dzień dobry pani
Mapil. – słyszę drugi głos i natychmiast rozpoznaję go jako swój własny. To
jestem ja, rozmawiająca.
- Jak się dzisiaj masz
Charlie? – pyta, a ja skądś kojarzę głos pani Mapil. Brzmi tak… oczywiście.
- Dobrze. Jestem
gotowa, aby zacząć.
- Oh, świetnie. Nie
martw się Charlie, pracujemy nad tym, aby ci się polepszyło. – głos pani Mapil
jest ostatnią rzeczą, jaką słyszymy, ponieważ kaseta zatrzymuje się. Spoglądam
na nią zdezorientowana, tak samo jak Niall.
- Daj mi kastę. – szepczę ze złością. Niall naciska
urządzenie z jednej strony i otwiera je, wręczają mi kasetę. Badam ją, a na
mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Dobra robota mamo. – mamroczę do siebie, zdumiona
inteligencją mojej mamy. Jest wyraźnie widoczne, że usunęła połowę taśmy z
prawej strony. Nie chciała, żeby ktoś usłyszał dalszą część więc ją usunęła.
- Co teraz zrobimy? – pyta Niall, a ja wstaję.
- Pójdziemy do pani Mapil. – mówię, a Niall wytrzeszcza na
mnie oczy.
- Wiesz kto to jest? – pyta, a ja przytakuję głową.
- Jest tak mądra, jak była moja mama, nigdy mnie nie
doceniała. – mówię. Nie rozpoznałam nazwiska Mapil, ponieważ jest to jej
panieńskie nazwisko. Później, kiedy miałam 12 lat, wyszła za mąż.
Od tamtego czasu nie nazywałam jej pani Mapil.
- Wiesz, gdzie ona jest? Kim jest?
Biorę głęboki wdech i podnoszę magnetofon, przyciskając go
do piersi.
- Jest moją terapeutką. Chodźmy.
- Jest moją terapeutką. Chodźmy.
___________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
~~
Mam dla Was świetną wiadomość! :D
Haley, autorka Deception, zaaktualizowała dzisiaj swój status na wattpadzie. Napisała, że rozmawia o Deception z kilkoma wydawnictwami... I wygląda na to, że latem możemy spodziewać się oficjalnego ostatniego rozdziału! :D
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 100.000 WYŚWIETLEŃ!
KOCHAM WAS! <3
czwartek, 1 maja 2014
40. Dom
2 tygodnie później
Wszystko, co przywiozłam do Londynu wpycham z powrotem do
małej, niebieskiej torby podróżnej. Harry obserwuje mnie płomiennym wzrokiem,
ale ja nie mam odwagi podnieść na niego swojego spojrzenia.
- Co jeśli ten sekret naprawdę został pochowany razem z
twoją mamą? – pyta w końcu. Moja głowa strzela do góry, a na twarzy pojawia się
frustracja.
- Nie mógł. Jeśli mój tata o nim wie, to mogę się założyć,
że ktoś jeszcze go zna. – mamroczę, wkładając ostatnią rzecz do przedniej
kieszeni torby. Zapinam ją z małym mruknięciem.
- Dlaczego nie możesz jechać ze mną? – pytam niewinnie,
podnosząc się z ziemi.
- Charlotte, już o tym rozmawialiśmy. – Harry mruży na mnie
oczy, a ja przewracam moimi i siadam na łóżku. Kładzie dłoń na moim udzie, ale
ją strząsam.
- No nie bądź taka. – jęczy, a na mojej twarzy pojawia się
łobuzerski uśmieszek.
- Boisz się, że jeśli wezmę cię do Portland to nie pozwolę ci
wrócić z powrotem. To jest śmieszne! – wydymam wargi, a Harry się uśmiecha. Jednym,
błyskawicznym ruchem przypiera mnie płasko do łóżka, a ja wpatruję się w jego
oczy.
- Nie, nie boję się tego. Obydwoje zgodziliśmy się, że
najlepiej będzie, jak pojedziesz tam sama, żeby naprawdę spróbować odkryć ten
cholerny sekret. – mruży oczy. Przytakuję głową i podnoszę brodę, czekając na
pocałunek.
Kiedy nie czuję jego ciepłych ust na moich, otwieram oczy i
dąsam się.
- I? – mówi.
- I co? – zezuję na niego.
- Obiecałaś, że wrócisz za tydzień. Nieważne, czy poznasz
ten sekret, czy nie. – szepcze.
- Wrócę. Nie chcę być nigdzie bez ciebie.
- To dobrze, bo przyjedziesz akurat na… - Harry przerywa w
pół zdania, a jego oczy rozszerzają się. Siadam i patrzę na niego podejrzliwie.
- Na co? – pytam, jak niecierpliwe dziecko.
- Na… uh, cóż dostałem ofertę pracy na torach.
- Wyścigowych? – zagryzam wargę.
- Tak, coś w tym stylu. Będę po prostu pracował przy
samochodach, ale to da mi szansę na pokazanie się. Może, jeśli im się spodobam,
zasponsorują mnie i będę mógł…
- Zostać zawodnikiem. – kończę jego zdanie, a on przytakuje.
Właściwie to nigdy nie myślałam o tym, że Harry rozważał wyścigi jako pracę.
Wiem, że to kocha.
- Marszczysz brwi. – oświadcza Harry.
- Nie. Myślę.
- Cóż, marszczysz brwi, kiedy myślisz.
- I? – odpowiadam.
- I nie podoba mi się to. O wiele bardziej wolę twój
uśmiech. – uśmiecha się szeroko Harry, a ja się śmieję. Przyciąga mnie do
siebie i moje usta w końcu łączą się z jego ustami. Czuję cierpki smak, dopiero
co wypitej kawy, ale tak czy inaczej, mocno go całuję.
- Cały tydzień bez całowania. – mruczę w jego usta.
Chichocze i przyciska swoje czoło do mojego.
- Twój lot jest za mniej niż godzinę. Naprawdę powinniśmy
już iść. – mówi w końcu Harry. Grymaszę na jego słowa, ale wiem, że ma rację.
- I mam dla ciebie niespodziankę. – odzywa się, gdy idziemy
w stronę drzwi.
- Mmm jaką?
Otwiera drzwi z szerokim uśmiechem, a ja wyglądam ponad
balkonem. Wtedy to widzę.
- Camaro? Naprawiłeś go? – uśmiecham się, a on przytakuje
głową, prowadząc mnie w dół po schodach.
- Wsiądę do tego samochodu, jeśli ty nie będziesz
przekraczał prędkości, zgoda? – mrużę na niego oczy.
- Tak, tak. – śmieje się i wskakujemy do samochodu.
~~
Podróż jest krótsza, niż przewidywaliśmy. Patrzę tęsknie na
Harry’ego, kiedy wyjmuje moją torbę z bagażnika.
- Tydzień. – mamrocze w moją skórę, przytulając mnie mocno.
- Tydzień. – powtarzam, bardziej do siebie, niż do niego.
Unosi moją twarz ku górze i przytrzymuje ją w swoich dłoniach, jego oczy
wwiercają się w moje.
- Kocham cię, Charlie Parker.
Czuję, jak wszystko we mnie rozpala się i to wcale nie
dlatego, że stoimy w 30 stopniowym upale.
- Kocham cię, Harry. Kocham cię tak bardzo. – wyrzucam z siebie,
a on przytula mnie, ściskając mocno.
Odsuwam się z bólem i odchodzę, zanim stwierdzę, że nie mogę
tego zrobić. Idę prosto w kierunku wejścia do bramki B i obracam się. Posyłam
Harry’emu mały uśmiech, a on macha mi na pożegnanie.
- Dobra Charlie, idziemy.
– szepczę do siebie, obracając się z powrotem.
Złowrogie przeczucie pojawia się w moim sercu i czuję, jak
rośnie z każdym postawionym krokiem. Odwracam głowę jeszcze raz, żeby zobaczyć,
że Camaro Harry’ego już zniknęło i krzywię się.
Część mnie zastanawia się, czy to wszystko naprawdę zajmie mi
tylko jeden tydzień, a druga część zaczyna panikować. Co jeśli odkryję ten
sekret i nie będę mogła wrócić?
Potrząsam głową.
Muszę to zrobić.
I z tą myślą idę prosto do odprawy bagażowej.
~~
Siedzę cierpliwie na swoim siedzeniu w samolocie, czekając,
aż zapełni się reszta miejsc. Moja ostatnia podróż samolotem była inna… biorąc
pod uwagę, że leciałam do Londynu, a nie opuszczałam go.
- Czy to miejsce jest wolne? – słyszę znajomy szept. Odrywam
się od moich myśli i podnoszę wzrok. Małe sapnięcie opuszcza moje usta.
- Niall! – piszczę z przerażeniem połączonym z zaskoczeniem.
- Cześć, Charlotte.
- Mogę usiąść przy oknie? – pyta. Jestem zbyt zszokowana,
żeby odpowiedzieć. Zamiast czekać na moją odpowiedź, Niall przeciska się koło
mnie i zajmuje miejsce.
- Co ty tutaj robisz? – pytam, kiedy w końcu odnajduję w
sobie zdolność mowy.
Boże, jeśli Harry wie,
że on tu jest…
- Mam rodzinę w Portland. – kiwa głową Niall.
- Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz Niall?! Śledzisz
mnie! – oskarżam go, chowając twarz w dłoniach.
- Wiesz, co… W sumie to masz racje, Charlie. – przyznaje, po
czym wybucha śmiechem. Wybucha śmiechem!
- Co jest takie zabawne? – burczę.
- Zwykliśmy być przyjaciółmi. – zaśmiał się.
Tak i zastanawiam się,
kto to spieprzył.
- Poważnie Niall, dlaczego tu jesteś?
- Kilka tygodni temu wróciłem do szpitala tego samego
wieczoru, kiedy to Harry próbował mnie zabić i ja…. Uh słyszałem jak rozmawiasz
ze swoim tatą.
Na mojej twarzy z pewnością pojawia się furia.
- Chcę ci pomóc Charlie! Przysięgam, że tylko jako
przyjaciel. Po prostu pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo.
- Nie potrzebuję pomocy. – krzyżuję ramiona.
- Cóż, szkoda. Jestem spłukanym człowiekiem, który ledwie
mógł sobie pozwolić na bilet i chciałem jedynie twojego dobra. Więc, nie możesz
mi odmówić. – prychnął. Sposób w jaki mówił o odmowie wydawał się dość osobliwy,
jakby odczuwał załamanie przez wcześniejsze odrzucenie.
- Skąd wiedziałeś kiedy mam lot? To jest przerażające Niall!
- Pomógł mi tata Liama. Jego przyjaciel wyśledził kartę
kredytową Harry’ego. – Niall wzruszył ramionami,
jak gdyby nigdy nic.
Ale to z pewnością nie
było NIC.
Wypuszczając głębokie westchnienie, opieram się z powrotem o
mój fotel i zamykam oczy.
- Wierz lub nie, ale wiem jakie to uczucie, gdy ludzie
ukrywają przed tobą pewne rzeczy. Po prostu chcę, żebyś dowiedziała się
wszystkiego, czego chcesz, więc pragnę być przyjacielem tej samej Charlie,
którą spotkałem w kawiarni.
- Ale Niall, ty tego nie rozumiesz, prawda? To nie byłam ja.
A nie znając tego sekretu, nawet nie wiem, kim jestem teraz. To może być coś
tak małego, że tylko wprawi mnie w zmieszanie, albo coś tak wielkiego, że
zmieni moje życie. Nie wiem tego, ale z całą pewnością wiem, że Charlie, którą
jestem teraz to Charlie, którą czuję, że znam najlepiej. A jeśli ty jej nie
lubisz, nie powinieneś lecieć tym samolotem. – mamroczę, kiedy samolot zaczyna
startować.
- Lubię ją. – ucina Niall, wpatrując się we mnie. Patrzę w
te krystaliczne oczy i przytakuję głową.
Wiem, że lubisz,
Niall.
Zamknęłam oczy, mając nadzieję zwyczajnie przespać jego
obecność podczas lotu, ale klepie mnie w ramię.
- Co? – warczę. Oczy Nialla rozszerzają się, po czym wybucha
śmiechem. Uśmiech formuje się na moich ustach i również się śmieję,
prawdopodobnie przez moją szczególną gderliwość.
- Po prostu chcę ci powiedzieć, że to wszystko co się
zdarzyło… nie zasłużyłaś na to. – szepcze, drapiąc się po głowie. Skręcam wargi
i kiwam głową, znowu zamykając oczy.
‘Nie zasłużyłaś na to.’
Jego słowa w jakiś sposób odciążają mnie i zapadam w sen,
zastanawiając się, co będzie, kiedy wylądujemy.
I co będzie, kiedy odkryję moją przeszłość.
~~
Nie przesypiam całej podróż tak, jakbym sobie tego życzyła.
Śpię jedynie przez pięć godzin, a przez resztę lotu wysłuchuję gderania Nialla.
Muszę przyznać, że miło jest z nim znowu rozmawiać, oczywiście w stosunkach
czysto przyjacielskich. Po wszystkim, co się wydarzyło, potrzebuję przyjaciela.
Niall otwiera drzwi od taksówki, a ja wskakuję do środka,
przesuwając się, żeby zrobić mu miejsce.
- Wciąż nie mogę uwierzyć że jesteś ze mną w Portland. –
mamroczę w stronę zimnego okna. Niall śmieje się i wzrusza ramionami.
- Zawsze musisz oczekiwać nieoczekiwanego.
- Albo oczekiwać irytującego, irlandzkiego skrzata, który
cię stalkuje. – mamroczę, a on żatrobliwie uderza mnie w ramię.
- Więc, gdzie jedziemy? – pyta Niall. Nie odpowiadam mu,
zamiast tego przekazuję taksówkarzowi mój adres.
Jedyne miejsce, do którego mogę jechać to dom.
- Do mojego domu. Prześpimy się tam trochę i zaczniemy
szukać naszego sekretu, zgoda? – pytam. Niall mierzy mnie wzrokiem i przytakuje
głową. Kładzie dłoń na mojej, a ja ją ściskam.
Jego wsparcie.
To wszystko, czego od niego chcę. Nic więcej.
Docieramy na miejsce po jakiś 25 minutach i oboje jesteśmy
wyczerpani. Otwieram drzwi i zagryzam od środka policzek, mając nadzieję, że
nie spotkam mojego taty wcześniej, niż jutro rano.
- Charlie? – słyszę głos z kuchni.
Upuszczam moją torbę i biegnę pędem do kuchni.
- Dylan! – piszczę i wpadam prosto w jego ramiona. Mój brat,
jak to mój brat, ledwo odwzajemnia mój uścisk i wydaje się być zaniepokojony.
- Jesteś w domu. – mówi, dźgając mnie w policzek.
- Na trochę. – mówię cicho i słyszę, jak Niall wchodzi przez
frontowe drzwi.
- Przysięgam, jeśli przyprowadziłaś tu tego kolesia Harry’ego
to zamierzam… - Dylan przerywa w połowie zdania i rusza w kierunku Nialla.
Niall wyciąga swoją dłoń do uścisku, ale Dylan ma inne
intencje. Uderza go mocno pięścią w twarz, co odrzuca do tyłu zaskoczonego
Nialla.
- To za wypranie
mózgu mojej siostry i za to, że trafiła przez ciebie do szpitala! – spluwa Dylan,
a Niall potrząsa ze zdezorientowaniem głową.
- Nie! Dylan! To nie Harry! – krzyczę, a Daylan odwraca się,
zwracając twarz w moją stronę.
- Więc, kto to kurwa jest?
- To mój przyjaciel. Niall. – zagryzam wargę.
Niall słabo macha dłonią, a Dylan przeczesuje ręką włosy.
- Przepraszam stary, myślałem, że jesteś…
- Harry’m. – kończy za niego Niall.
- Tak, znasz tego punka? – prycha Dylan.
- Ta. – odpowiada Niall, spoglądając na mnie.
- Tata wszystko mi opowiedział, Charlie. – odwraca się z
powrotem do mnie. Moje oczy delikatnie się rozszerzają i brakuje mi słów.
- Próbowałam ją ochronić. – wypalam. Twarz Dylana nie
zmienia się na moje słowa.
- Wiem. Wiem. – szepcze, biorąc mnie w ramiona.
- Nie jesteś moim prawdziwym bratem, prawda? Jeśli Anthony
nie jest moim biologicznym ojcem to ty nie możesz być moim prawdziwym bratem. –
szepczę w jego klatkę piersiową. Jego ciało nieruchomieje i w tym momencie
wiem, że wiedział przez cały czas. Wiedział wszystko.
- Nie. Masz rację. Nie jestem. Evelyn nie była moją mamą.
Miałem 4 lata, kiedy tata ją poślubił. – wzrusza ramionami.
- To oni ci powiedzieli?
- Nie… Dopiero kilka tygodni tata mi o tym powiedział. Ale
wiedziałem. Ty i Ellie nie widziałyście poza sobą świata…
Zawsze wiedziałem gdzieś w środku.
- Wciąż jesteś moim starszym bratem, nieważne, czy biologicznym,
czy nie. – wpatruję się w niego, a on
kiwa głową, biorąc mnie z powrotem w uścisk.
- Powinnaś odpocząć. Tata codziennie wraca do domu około 24.
Nie wiem, gdzie chodzi, ale jeśli nie chcesz, żeby wiedział, że przyjechałaś
powinnaś iść na górę.
Kiwam głową i dziękuję mu, pozwalając mu wrócić do oglądania
filmu.
Łapię mrożonkę dla policzka Nialla, po czym idę na górę, a
Niall podąża za mną. Prowadzę go do pokoju dla gości i podaję mu zmrożone
opakowanie.
Kręci głową, a ja przewracam oczami.
- Policzek ci puchnie Niall, musisz przyłożyć do niego coś
zimnego!
- Nie, nie dopóki ty tego nie zrobisz. – uśmiecha się
szeroko.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. – mamroczę i siadam obok
niego na łóżku, przyciskając szorstko mrożonkę do jego policzka. Krzywi się, a
potem wybucha śmiechem.
- Jeśli będziemy mieć szczęście to śnieg spadnie jeszcze w
tym tygodniu. – mamroczę niezręcznie, a Niall przytakuje. Nagły odgłos dzwonka
jego telefonu sprawia, że zabieram lód od jego policzka. Wygrzebuje go ze
swojej kieszeni i przez chwilę wpatruje się w numer na ekranie.
- Kto to? – pytam cicho, pochylając się w jego stronę.
- Nie mam zapisanego tego numeru. – mamrocze.
- Zamierzasz odebrać? – szepczę, a on patrzy na mnie.
- Ty to zrób.
- Ja? Dlaczego?
- Nie wiem! Po prostu odbierz. – Niall wpycha mi telefon do
ręki. Podnoszę go do ucha i nasłuchuję, ale nic nie słyszę.
- Halo? – w końcu nerwowo odzywam się do słuchawki.
- Oh idealnie, że akurat odbiera osoba, z którą chciałem rozmawiać.
Osoba, która przebywa z Niallem, bez zapytania mnie o zdanie. Osoba, dla której
wygadywanie bredni jest proste jak bułka z masłem. Cześć Charlie, jak się masz,
kochanie? – słyszę głos po drugiej stronie linii i moje serce zamiera. Jego
słowa są trochę niewyraźne przez chichot, który im towarzyszy, co nie zwiastuje
niczego dobrego. Jego głos wydaje się grubszy i bardziej wściekły, niż był
rano.
- Harry? – przełykam ślinę.
- Harry? – przełykam ślinę.
____________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
~~
Pozdrawiam tych, którzy myśleli, że wszystko powoli zaczyna się układać! :D
niedziela, 27 kwietnia 2014
39. Bez końca
- Harry nie! Przestań! – krzyczę. Ale Harry nie zawraca
sobie głowy słuchaniem mnie, uderzając pięścią w prawe oko Nialla. Anne
wypuszcza przeraźliwy krzyk zza naszych pleców, a ja zakrywam oczy.
Wiem, że nic ich nie zatrzyma… ponieważ nie walczą o mnie.
Walczą o Julię.
Anne robi kilka kroków w przód, kiedy Niall uderza Harry’ego
w brodę, ale ja potrząsam na nią głową.
- Nie przestaną. – mówię, a ona wybiega z sali, aby złapać
lekarza.
- Proszę. – skamlę, siadając na łóżku, ale przed sobą widzę
coś w stylu walki zapaśników.
Harry zaciska ramię na szyi Nialla, podnosząc go do góry.
- Co jest ze mną nie tak, Niall? Tak bardzo mnie
nienawidzisz, że musisz zabierać mi moje cholerne szczęście? Jesteś żałosną
wymówką człowieka. – warczy Harry, rzucając Niallem o podłogę. Niall szybko się
rewanżuje, kopiąc w bok Harry’ego, który wydaje jęk i upada, dając Niallowi
szansę na podniesienie się z ziemi.
- Nie, Harry. – Niall kręci głową, patrząc w dół na chłopaka
z kręconymi włosami leżącego na zimnych płytkach.
- To ja tu jestem bohaterem, a ty czarnym charakterem. Nie
kochasz jej, tak jak nie kochałeś Julii. Nie powinno się ranić tych, których
się kocha. – dyszy Niall. W oczach Harry’ego zapala się ogień. Szybko się
podnosi i uderza Niallem w ścianę, przyciskając go do niej. Kiedy słyszę echo
uderzenia, czym prędzej podnoszę się z łóżka.
- Harry! – krzyczę, ale nie słucha. Unika moich oczu.
- Ona nie wie jakim potworem jesteś; co zrobiłeś tamtym
dziewczynom. – Niall dławi się, a ja obserwuję, jak Harry wzmacnia swój uścisk
na jego szyi.
Zamierza go zabić. Zamierza zabić Nialla.
Gdzie do cholery są lekarze?
- Harry! – krzyczę ponownie, tym razem z paniką w głosie,
widząc jak twarz Nialla przybiera specyficzny odcień purpury.
Wpadam na jedyną rzecz, która może go uspokoić.
- Harry, wybaczam ci. Cokolwiek zrobiłeś, wybaczam ci. –
szepczę tak, aby mnie usłyszał. Obserwuję z grozą, jak jego ciało
nieruchomieje, a Niall ześlizguje się na ziemię. Obraca się, aby spojrzeć mi w
oczy. W jego własnych widzę łzy.
Nie obchodzi mnie jakim jest potworem.
Bo jest moim potworem.
Nie ma w sobie tylko mroku. Otacza go też światło i
czystość, cechy, które pokazuje znajdując się w moim pobliżu. Znam go.
I wiem, że go kocham.
- Charlotte… - mówi na wydechu, a jego nozdrza wciąż drgają.
Wpatruje się we mnie intensywnym spojrzeniem, jakby nie
wierzył w słowa, które przed chwilą wydostały się z moich ust.
Wtedy drzwi praktycznie wylatują z zawiasów i dwóch
ochroniarzy wraz z chirurgiem wpadają do środka.
- Zabierzcie go z powrotem do jego sali, nie powinien wychodzić
z łóżka. – warczy lekarz, mrużąc na mnie oczy. Później jego spojrzenie spoczywa
na Niallu, który powoli pociera swój kark, siedząc na podłodze.
- Niech pani posprząta swój bałagan, pani Parker. – wzdycha,
opuszczając pomieszczenie.
Szybko klękam przy Niallu i unoszę jego głowę.
- Nic ci nie jest? – szepczę. Przewraca oczami i wstaje,
jakby nic się nie wydarzyło.
Idzie prosto do drzwi, nie odwracając się do mnie, dopóki
jego ręka nie znajduje się na klamce.
- Wiesz Charlie… - mówi cicho, zwracając twarz w moją
stronę.
Przełykam strach, który mnie ogarnia. Niall potrząsa głową,
całkowicie obracając się w moją stronę.
- Po prostu pamiętaj, że miałem rację, kiedy on cię
skrzywdzi. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
- Nie skrzywdzi mnie. – wypalam, a Niall się śmieje.
- Nie możesz naprawić wszystkich Charlie. Niektórzy ludzie
są zbyt zainfekowani trucizną. A ty możesz się nią zadławić. Zaufaj mi.
- Pomyślałeś kiedykolwiek, że sam umieściłeś tam trochę tej
trucizny? Pomyślałeś o tym? – piorunuję go wzrokiem. Twarz Nialla tężeje.
- Ten świat ma zarówno bohaterów jak i czarne charaktery,
Charlotte.
Nie nazywaj mnie tak.
- Żegnaj Niall. – prycham poirytowana. Patrzy na mnie przez
długi moment i kiwa głową.
- Powodzenia Charlotte. – szepcze i później znika, niczym
wiatr.
~~
Harry śpi od dwóch dni, dzięki uprzejmości znieczulenia,
albo może powinnam powiedzieć przymusowemu wstrzyknięciu go w jego żyły po
ataku na Nialla. Szpital nie tylko myśli, że jest zagrażającym innym szaleńcem,
ale również traktuje go jakby nie był przy zdrowych zmysłach.
Odwiedzałam go, kiedy spał, trzymając go za rękę. Chciałam,
żeby otaczało mnie jego ciepło. Chciałam, żeby się obudził, abym mogła
wpatrywać się w jego zielone, jak puszcza oczy.
Chciałam jego.
Obecnie podpisuję papiery, zwalniające mnie ze szpitala,
których kopia zostanie przesłana do mojego taty.
Zastanawiam się, jak mają się on i Dylan. Zastanawiam się,
czy wiedzą o mamie. Wiem, ze następnym krokiem w mojej historii będzie powrót…
tak samo jak wiem, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż wrócę do Portland
samotnie.
Ta myśl sprawia, że czuję ból w sercu, więc natychmiast
odsuwam ją od siebie.
Kiedy kończę z papierami, idę korytarzem do sali Harry’ego.
Chcę tam być, kiedy się obudzi, aby opanować jego ewentualną wściekłość
Kiedy docieram na miejsce, moje oczy natychmiast zwężają się
na widok pustego łóżka.
Nie….
W panice wybiegam z sali. Gdzie mógł pójść? Co jeśli ktoś go
dopadł? Co jeśli jeden z ludzi Gary’ego przyszedł i porwał go podczas snu?
W mojej głowie roi się od takich myśli. Próbuję je
zablokować, ale są zbyt głośne. I przerażające.
Biegnę z powrotem do gabinetu pielęgniarek i przerywam im
rozmowę telefoniczną.
- Harry. Harry Styles. – mówię na wydechu. – Gdzie poszedł? –
szepczę. Pielęgniarka przewraca oczami i wręcza mi różowy, klejący się liścik.
Charlotte,
Przyjdź do pokoju 401.
Jest na ostatnim piętrze i myślę, że ci się spodoba. Weź ze sobą swoje usta.
Tęsknię za nimi.
Harry.
Czuję trzepotanie serca, kiedy przyciskam liścik do piersi. Mamroczę
krótkie dziękuję do dość niegrzecznej pielęgniarki i truchtam korytarzem w
stronę windy.
Wciskam piętro 12 i nucę cicho, kiedy winda jedzie do góry.
Kiedy w końcu docieram na miejsce, rozglądam się zdezorientowana. To nie jest
normalny korytarz szpitalny. Wydaje się, że jest to magazyn, wielki jak sala
balowa.
Pokój 401.
Gdzie on jest?
Obracam się powoli w kierunku drzwi podpisanych literką P.
To może oznacza ‘pokój’. Idę ich stronę,
ściskając liścik i skręcając usta.
Zatrzymuję się w połowie drogi. Odwracam się z głową
przechyloną na bok i słucham. Słyszę znajome dźwięki fortepianu, niską, stałą i
smutną melodię. Prawdopodobnie pochodzą zza tajemniczych drzwi ‘P’. Wracam z
powrotem na środek pokoju, słuchając fortepianu. Słyszę melodię po mojej lewej
stronie, więc popycham najbliższe drzwi i schodzę schodami w dół, kontynuując
wędrówkę dopóki nie uderzam w coś, co wygląda jak dwa szczebelki.
Dźwięki są teraz głośniejsze, mogę usłyszeć je przez puste
ściany. Naprzeciwko mnie znajdują się zwykłe, białe drzwi i za nimi musi być
fortepian.
To jest jak ukryte piętro szpitala, które nawet nie wydaje
się być już jego częścią. Zwyczajny magazyn. Jak Harry go znalazł?
Otwieram drzwi i wchodzę do ogromnego, pustego pokoju. W
środku są kanapy, stoły, stare telewizory i kilka komputerów. Idę dalej,
dotykając dłonią jasnobeżowej kanapy i obserwując jak kurz osiada na moim
palcu. Wszystko jest zakurzone, stare i wygląda jakby nie było dotykane od lat.
Zafascynowana klimatem tajemniczego pomieszczenia, prawie zapominam o dźwiękach
fortepianu, które mnie otaczają. Odchodzę od beżowej kanapy i mijam stertę
kartonów. Odgłos staje się coraz głośniejszy z każdym postawionym krokiem i w
końcu docieram do celu.
Jest piękny. Widzę burzę loków Harry’eo, który zwrócony jest
do mnie plecami i nuci piosenkę, którą gra. Jest to melodia, której nigdy
wcześniej nie słyszałam, ale jestem nią zafascynowana.
- Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać. – szepczę, a Harry
się obraca.
- Wiedziałem, że mnie znajdziesz. – uśmiecha się łobuzersko
i wstaje, ale ja szybko kręcę głową.
- Proszę, graj dalej. Tęsknię za dźwiękami pianina. – a za graniem tęsknię jeszcze bardziej.
- Tylko, jeśli usiądziesz obok mnie. – uśmiecha się szeroko
Harry, wciąż ubrany w szpitalną piżamę.
Z wahaniem robię krok w przód. Wiem, że grałam z Niallem na
scenie, ale to wcale nie sprawia, że chcę zagrać ponownie teraz.
- Nie zmuszę cię do grania, przysięgam. Chyba, że będziesz
tego chciała. – prosi Harry, a ja kiwam głową, podchodząc do ławki.
To przerażające, że Harry tyle o mnie wie. Jestem pewna, że
potrafi wyczuć moją niezręczną postawę, gdy znajduję się w pobliżu fortepianu,
ale nie wie, co jest jej przyczyną. Ponieważ nigdy nie powiedziałam tego
głośno.
A to jedynie sprawia, że chcę mu o tym opowiedzieć.
Nie mogę wytłumaczyć tego uczucia. Dlaczego chcę, żeby
poznał moje mroczne sekrety? Dlaczego ufam, że nie będzie mnie osądzał?
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Nie mam pojęcia, co się
zmieniło odkąd przybyłam do Londynu. Wiem, że miałam niebieski płomień, ledwo tlący
się w moim sercu, ale odkąd spotkałam Harry’ego zamienił się on we wściekle
czerwony ogień. Rozpalił się całkowicie i nie dało się go ugasić.
Siadam obok Harry’ego, a on zaczyna ponownie grać, tak jak
obiecał. Zamykam oczy i słucham melodii, absolutnego piękna dźwięków
fortepianu. Sposób w jaki można do nich zanucić, przypomina mi ptaki
ćwierkające do uszu.
- Podoba ci się? – Harry posyła mi uśmiech, a ja otwieram
oczy.
- Powinieneś mi też zaśpiewać. – puszczam mu oczko, a Harry
się śmieje.
- Kusisz los, Parker. – przewraca oczami, a ja tulę się do
zagłębienia w jego szyi.
Gwałtownie się wzdryga, a ja odskakuję. Jego oczy są
zamknięte z bólu.
- Ramię. – mamrocze.
Cholera.
- Przepraszam, nie chciałam…
Ale jego usta zamykają moje, zanim zdążę dokończyć zdanie.
- Wiem. – szepcze, ciągnąc delikatnie za moją dolną wargę.
- Szkoda, że przerwano nam w domku w lesie. – mówi, a ja
czuję rosnącą dziurę w brzuchu.
- Mmm, racja. Nigdy nie mieliśmy okazji dokończyć jedzenia
naszych pianek, nieprawdaż? - śmieję
się, a Harry opiera swoje czoło o moje.
- Ale teraz nikt już nam nie przerwie. – uśmiecha się i składa
na moich ustach leniwy pocałunek. Odsuwam się, patrząc przez chwilę w jego
oczy.
- Harry. – szepczę, a on marszczy brwi.
- Co? Co się stało? – pyta natychmiast.
- Nic... Po prostu… Wrócisz ze mną go Ameryki? – pytam wprost,
zagryzając moją wargę tak mocno, że mogę poczuć słony smak mojej własnej krwi w
buzi.
- Wracasz z powrotem? – pyta zdezorientowany Harry.
- Tak. Tęsknię za moim tatą i bratem.
- Hmpph. – prycha Harry.
- Nie możesz tu zostać? Ze mną? – pyta i słyszę zgrzyty w
jego głosie.
To nie jest to, co
planowałam.
- Może powinniśmy porozmawiać o tym później. – wzdycham, a
Harry powoli przytakuje mi głową.
- Chcę z tobą porozmawiać o rzeczach, które usłyszałaś…
tych, o których mówił Niall. – odzywa się, a ja wznoszę oczy ku sufitowi.
Otaczam swoimi dłońmi jego dłonie, a on wypuszcza niepewny oddech.
- Nie teraz. Nie musisz robić tego teraz, ponieważ rozumiem
to. Nie wiem jak, ale rozumiem.
- Nie chcę, żebyś myślała, że jestem potworem. – Harry kręci
głową.
- Harry… - próbuję mu przerwać, ale kontynuuje.
- Robiłem okropne rzeczy Charlie. A najgorszą częścią jest
to, że w tamtym okresie mojego życia, podobało mi się one. Lubiłem robić te
wszystkie złe rzeczy, dopóki nie spotkałem ciebie. Dopóki mnie nie oczyściłaś.
Jesteś aniołem, który przeszedł tu z nieba Charlie i…
- Harry, po prostu się zamknij i pocałuj mnie. – przerywam
mu. Podnosi twarz, a jego oczy jaśnieją, kiedy przyciska swoje usta do moich.
Powoli znajduję rytm z jego językiem i zatracam się w uczuciu jego ust przylegających
do moich.
~~
Schodzimy z powrotem po schodach i odprowadzam Harry’ego do
jego sali. Kiedy wchodzimy do środka, natychmiast wyczuwam kogoś obecność i
moje ciało napina się.
Przy łóżku Harry’ego stoi mężczyzna, a ja ściskam mocniej dłoń
Harry’ego. Kiedy w końcu podnosi wzrok, czuję jak ulatuje ze mnie powietrze.
- Tata? – szepczę.
Harry puszcza mnie i biegnę do mojego taty, obejmując rękoma
jego szyję.
- O mój boże! Jesteś tutaj! – mówię cicho, gdy klepie mnie
po plecach. Odsuwa się z poważnym wyrazem twarzy i patrzy mi w oczy.
O cholera.
- Z Dylanem wszystko w porządku? – pytam, a mój tata
przytakuje głową.
- Powinnaś zadzwonić Charlie. Mogłem ocalić twoją mamę. – kipi
ze złości, jego oczy są tak mroczne, że już dłużej ich nie rozpoznaję. Harry
podchodzi bliżej, a mój tata przenosi wzrok na niego.
- Powinnam zadzwonić? Racja. Oczywiście, że powinnam
zadzwonić, kiedy byłam ścigana przez każdą minutę mojego pobytu tutaj! –
krzyczę. Czuję oddalającą się obecność Harry’ego. Wiem, że z szacunku do mnie,
zostawia mnie samą z tą rozmową.
- Jesteś tak wściekły, bo uciekłam, kiedy ty naprawdę
myślałeś, że zostałam porwana. Ty i mama zlekceważyliście powiedzenie mi o
wszystkim. – szepczę, a w jego oczach pojawia się odcień innego koloru.
- Wiem, że wiesz. – mówi głębokim głosem.
- O tym, że nie jesteś moim ojcem? – pytam. Jestem wściekła,
ale nie na niego. Nie mogę być wściekła na jedynego członka rodziny, który mi
pozostał.
- Zrobiliśmy to, żeby cię chronić.
- Rozumiem.
- Daleko nas doprowadziła ta ochrona, co? – dodaję szeptem,
patrząc w podłogę.
- Umarła, aby ochronić ciebie, prawda? Od początku to
przewidywała. – mówi, a jego oczy wypełnione są łzami.
- Nie waż się tak mówić. Nie umarła, żeby ochronić mnie.
Umarła, aby ochronić swój mały sekret. – szepczę, czując jak przepełnia mnie
złość.
- Zrobiłbym to samo. – przerywa mi z morderczym wzrokiem.
- Jeśli mnie kochasz, powiesz mi, o co chodzi. – mówię cicho,
ale mój tata tylko zamyka oczy.
- To mogłoby cię zniszczyć Charlie. Nie mogę pozwolić, żeby
to się stało.
Jego słowa mnie szokują, ale przede wszystkim ranią.
Ten sekret jest większy, niż przypuszczałam. I im bardziej
odsuwam go od siebie, tym bardziej on tu jest… i krąży naokoło mnie.
- Zamierzam dowiedzieć się o co chodzi. Nie pozostawiasz mi
wyboru. – mówię, a mój tata kręci głową.
- Proszę Charlie. Twoja mama cię kochała. Zostaw to. Możemy
wrócić do domu, zadośćuczynić i ruszyć dalej. – odzywa się błagalnie, ale ja
odwracam od niego wzrok.
- Prawdziwy ojciec nie potrzebuje pokrewieństwa krwi. –
mówię, a on spogląda na mnie. - Ale prawdziwy ojciec kocha swoją córkę. A jeśli
ty mnie kochasz, opowiesz mi o wszystkim.
- Charlie… - zaczyna.
- Wystarczy! Wiem. Wiem, że tego nie zrobisz. Ale dowiem się
tego, albo umrę próbując.
- Wracaj do domu tato. – dodaję.
- Charlotte…
- Wracaj do domu! – krzyczę, upadając na kolana. Mój tata
wyświadcza mi przysługę, mijając mnie,
kiedy pozwalam płynąć swoim łzom.
Wiem, że ten sekret będzie prześladować mnie bez końca, do
dnia, w którym go nie rozszyfruję.
I zrobię to.
Oh, zrobię.
Oh, zrobię.
____________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę zostaw komentarz! :)
http://ask.fm/deception_pl
~~
Tak, Deception powoli się kończy, ma 42 rozdziały + zakończenie i niestety nie ma drugiej części.
~~
Tak, Deception powoli się kończy, ma 42 rozdziały + zakończenie i niestety nie ma drugiej części.
Subskrybuj:
Posty (Atom)