Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich.
~~
- Mogę ci coś pokazać? – szepcze Harry, przerywając spokojną
ciszę, którą do tej pory zakłócało tylko bicie naszych serc.
Zastanawiam się nad odpowiedzeniem czegoś złośliwego, ale
zamiast tego przytakuję głową. Jeśli to będzie coś, co pomoże mi rozgryźć prawdziwego
Harry’ego… Wchodzę w to. Harry posyła mi wielki uśmiech i podnosi mnie ze
swojego brzucha. Łapie koc z innej kanapy i otula mnie nim.
- Zostań tutaj. Zaraz wrócę. – rzuca w moim kierunku i pędzi
do jednej z sypialni.
Czekam kilka minut, biernie pocierając palce od stóp, aby
pozbyć się lodowatego uczucia. Kusi mnie, aby przejść na drugą stronę pokoju,
żeby rozpalić ogień w kominku i podnieść trochę temperaturę powietrza, ale to
by znaczyło, że moje stopy musiałyby dotknąć zimnej, drewnianej podłogi.
To nie jest zbyt
kuszące.
Dwie minuty później robi się jeszcze zimniej, zbyt zimno.
Wygrzebuję się spod koca i rozkładam go na podłodze, aby ochronić moje stopy
przed zetknięciem się z lodowatą powierzchnią. Szybko przechodzę po nim prosto
do kominka i kucam.
Szukam przełącznika gazu, ale nie znajduję go. Pochylam
ostrożnie głowę, wyginając moje plecy, żeby móc rozejrzeć się w środku
murowanego komina.
- Lubię takie widoki. – słyszę wołanie, bezpośrednio za mną.
Jego głos straszy mnie, szybko wyczołguję się z kominka i zakrywam moje piersi.
Moje policzki muszą być czerwone jak pomidory, ponieważ
Harry patrzy na mnie, jakbym była nowonarodzonym dzieckiem.
- Zamknij się. – mówię, zanim zdąży otworzyć swoją buzię. Kiedy
wstaję i otrzepuję swoją piżamę, zauważam w co Harry jest ubrany.
- Wyglądasz jak kowal. – parskam, a Harry marszczy brwi.
Ignoruje mój komentarz i w odpowiedzi przewraca oczami. –
Położyłem trochę ciuchów dla ciebie na moim łóżku. Nawet jeśli nie chcesz,
załóż na siebie wszystkie warstwy. To jedyny sposób, żeby było ci ciepło. –
patrzy na mnie ojcowskim spojrzeniem.
Nie, żebym znała swojego prawdziwego
ojca.
Ta nagła myśl sprawia, że robi mi się słabo i wiem, że Harry
to zauważa, ponieważ w sekundzie znajduje się obok mnie. Opieram dłoń o
drewnianą ścianę, aby się podeprzeć i biorę głęboki oddech.
- Co się stało? – szepcze Harry. Patrzę w jego proszące oczy
i przez chwilę… Planuje mu opowiedzieć o wszystkim.
Ale wiem, że nie mogę. To nie jego sprawa. Nie chcę, żeby
wiedział, że mój własny ojciec mnie zgwałcił. Nie chcę, żeby patrzył na mnie
jak na umierającego szczeniaka. Poradzę
sobie z tym sama.
Tak jak powiem mu, że
musi mnie zabrać dziś wieczorem do miasta, żebym mogła zadzwonić do mojego…
taty.
- Wszystko w porządku. Um, pójdę się przebrać. – mamroczę,
mijając go i słysząc jego westchnienie za moimi plecami. Dźwięk nagłego
trzaskania ognia w kominku sprawia, że włoski na mojej szyi stają dęba.
Szybko przyśpieszam kroku, wychodząc z salonu i zamykając za
sobą drzwi.
Z łatwością wskakuję w spodnie narciarskie i kozaki, w końcu
zapinając futro, pod którym mam trzy bluzki. Rzucam na siebie spojrzenie w
lustrze i odruchowo opada mi szczęka, a głośne westchnienie opuszcza moje usta.
Przede mną stoi naturalnych rozmiarów Oompa Loompa*.
Drzwi otwierają się i napotykam spojrzenie Harry’ego.
Zakrywam się, jakbym była nago i gromię
go wzrokiem.
- Przepraszam… słyszałem jęknięcie i pomyślałem, że może…
- Harry nie musisz się o mnie martwić. – krzywię się. To
właśnie dlatego nie mogę mu powiedzieć. Nawet jeśli tymczasowo ma passę na
bycie miłym to trzeba brać pod uwagę, że nie potrwa to wiecznie
- A swoją drogą wzdychałam, ponieważ wyglądam jak gruba
wiewiórka.
Nagły wybuch śmiechu opuszcza usta Harry’ego, a ja wpatruję
się w niego. Biorę kartonik z chusteczkami z szafki nocnej i z całej siły rzucam
nim w niego.
Jego śmiech zamiera, a oczy rozszerzają się.
O cholera.
Upada na podłogę, trzymając się za krocze i potrząsa głową w
udręce. To już drugi raz, jak mu to zrobiłam.
Nie wiem, czy mam czuć się z tego dumna, czy też ma być mi
przykro.
Oczywiście poczucie winy wygrywa, więc pomagam mu podnieść
się z podłogi i uśmiecham się do niego.
- Nie zadzieraj z wiewiórką. – puszczam mu oczko, odsuwając się od niego, żeby mógł stanąć o
własnych siłach.
~~
Wychodzimy z domu prosto w jasne zasypy śniegu i muszę
zatrzymać się na chwilę tylko po to, żeby zapamiętać ten piękny widok. Harry
uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam się tym samym.
Nie mogę przeżyć tego, że jego dobry nastrój trwa tak długo.
Może izolacja właśnie to robi z ludźmi. Zabiera ich z dala
od problemów, stresu, zostawiając im coś w rodzaju.. uprzejmości.
- Więc, co chcesz mi pokazać? – odzywam się w końcu, kiedy
zanurzam moje buty głęboko w śniegu.
- Chodź za mną. – instruuje, prowadząc mnie w stronę lasu.
Obracam się na domek i myślę o jego mamie, zastanawiając się, co musiała czuć w
tamtym krótkim momencie, kiedy zdała sobie sprawę, że wilk, którego spotkała
był jedynie maską dla krwiożerczej bestii.
- No dalej wiewiórko! – woła Harry, będąc już jakieś 10 stóp
przede mną. Ruszam się z miejsca, żeby go dogonić i chowam ręce do kieszeni
futra. Harry w końcu zatrzymuje się przed wielkim drzewem i zaciąga się mroźnym
powietrzem.
- Drzewo. – oświadczam.
- Nie zwyczajne drzewo. – unosi brwi. Powoli podnosi dłoń w
kierunku kory i zaczyna zagłębiać w niej paznokcie. Mrużę oczy, przyglądając
się jego poczynaniom.
W końcu łapie paznokciami cienki kawałek kory i odchyla go
lekko. Widzę jego imię wyryte w pniu drzewa.
Harry
+
Gemma
Czytam.
- Gemma to moja siostra. Miałem 10 lat, gdy to napisaliśmy.
Była przerwa jesienna i oczywiście moja mama odmówiła przyjechania tutaj, więc pozwoliła
Gemmie, żeby mnie tu zabrała.
- Dlaczego akurat to drzewo? Z tych wszystkich naokoło? –
pytam.
Wzrusza ramionami. – Było osamotnione. Wszystkie drzewa
tworzyły skupiska, co mi się nie podobało. Gemma twierdziła, że to drzewo jest
brzydkie i stoi zupełnie samo. Ale zabawne było to, że ja zawsze myślałem, że
akurat ono jest najpiękniejsze. – mówi, a jego oczy prześwietlają moje.
- To miłe. – mówię, próbując ustabilizować bicie mojego
serca, które przyśpieszyło przez sposób w jaki na mnie patrzył.
Posyła mi spojrzenie typu: ‘to wszystko, co masz do
powiedzenia?’, a ja chichoczę.
Ostrożnie puszcza kawałek kory, aby z powrotem mogła przylec
do drzewa, a kiedy to robi, ja wpatruję się w śnieg. Zanim szansa przemknie mi
koło nosa, lepię śnieżkę i rzucam w tył jego głowy.
W sekundzie kiedy wydaje warknięcie, ruszam sprintem przed
siebie, wybuchając śmiechem. Chowam się za największym drzewem jakie znajduję i
łapię oddech.
- I tak cię znajdę! – krzyczy, będąc kilka drzew dalej.
Cholera.
Moje tętno przyśpiesza, kiedy rozglądam się najpierw w
prawo, potem w lewo. Szybko wybieram swoje lewo.
Zła decyzja!
Śnieżka trafia prosto w moją twarz. Wycieram spływający po
moim nosie śnieg i krzywię się.
Stoi naprzeciwko mnie z pewnym siebie uśmieszkiem na twarzy.
– Wybacz, ale wierzę, że wcześniej chciałaś powiedzieć: nie zadzieraj z kręconowłosym przystojniakiem. – mówi, trzepiąc rzęsami. Czuję, że zaczynam gotować się w środku, więc szybko lepię kulkę ze śniegu i rzucam w niego. Robi szybki unik, odwdzięczając się kolejną śnieżką, która tym razem trafia w moje ramię. Jeszcze bardziej zła, zbieram śnieg w ogromną kulę i celuję w jego stronę, a kiedy nonszalancko schodzi jej z drogi, mam ochotę krzyczeć.
– Wybacz, ale wierzę, że wcześniej chciałaś powiedzieć: nie zadzieraj z kręconowłosym przystojniakiem. – mówi, trzepiąc rzęsami. Czuję, że zaczynam gotować się w środku, więc szybko lepię kulkę ze śniegu i rzucam w niego. Robi szybki unik, odwdzięczając się kolejną śnieżką, która tym razem trafia w moje ramię. Jeszcze bardziej zła, zbieram śnieg w ogromną kulę i celuję w jego stronę, a kiedy nonszalancko schodzi jej z drogi, mam ochotę krzyczeć.
Oczywiście, że potrafi robić uniki, przecież jest rajdowcem.
Harry śmieje się, ponieważ ta bitwa rozgrywa się pomiędzy
tygrysem, a wiewiórką. Wykorzystuję moją szansę na ucieczkę, kiedy schyla się,
żeby ulepić kolejną śnieżkę.
Gdzie mam uciec?
To pytanie uderza mnie, kiedy zatrzymuję się koło szopy,
niedaleko domku Harry’ego. Oddycham wystarczająco głośno, żeby mnie usłyszał,
więc zakrywam sobie usta rękawem futra. Słyszę kroki za szopą i zamykam oczy w
oczekiwaniu.
Wiem, że Harry cieszy się na samą myśl o wyskoczeniu
znienacka i przestraszeniu mnie z wiaderkiem śniegu, które zaraz wyląduje na
mojej głowie.
Ta myśl wywołuje mały uśmiech na mojej twarzy.
Dopóki nie słyszę krzyku Harry’ego: - Charlieeeeeee. Gdzie
jesteeeeeś? – ale jego głos nie dochodzi z bliska. Jest co najwyżej tak daleko,
gdzie byliśmy, kiedy zaczynaliśmy.
Słyszę odgłos kroków za szopą i moje serce zamiera.
Każdy nerw w moim ciele wie, że to nie są kroki Harry’ego.
Myślę o wzywaniu pomocy, ale prawda jest taka, że Harry nie
zdążyłby przybiec tu na czas.
- Charlie? – nagle głos Harry’ego odzywa się niedaleko mnie
i słyszę, że kroki zza szopy zaczynają się oddalać. Szybko wychodzę przed szopę
i patrzę w stronę lasu w poszukiwaniu sylwetki, cienia, czegokolwiek, ale
cokolwiek to było… zniknęło.
Harry podchodzi do szopy ze zmartwionym wzrokiem.
- Nie odpowiadałaś, więc myślałem, że wróciłaś z powrotem do
domu, zbyt przestraszona mojego ataku. – uśmiecha się. Wiem, że widzi niepokój
w moich oczach, ponieważ sięga do moich kieszeni i odnajduje moje dłonie.
- Słyszałam kroki. – wypalam, a Harry mruży oczy.
- Ukryłam się z przodu szopy i myślałam, że to ty, ale byłeś
zbyt daleko. Kiedy się zbliżyłeś… uciekły.
Harry delikatnie ściska moje dłonie. – Najbliższy dom jest
pół mili stąd. Nie sądzę, żeby ktokolwiek tam był. To prawdopodobnie liście,
albo może szop. – uspokaja mnie Harry. Przytakuję głową i odwzajemniam uścisk
dłońmi, przezornie zerkając za siebie.
- Chcesz wejść do środka? – pyta, a ja kiwam głową,
podążając za nim.
Jego dłoń nadal trzyma moją, kiedy idzie przede mną, a ja
nie mogę nic poradzić na to, że ciągle rozglądam się naokoło. Moje oczy bacznie
śledzą każdy ruch drzew i śniegu naokoło, w razie, gdyby…
Pole widzenia szybko mi się zmienia, kiedy moja twarz ląduje
w śniegu. Obracam się na pniak, o który najwyraźniej się potknęłam i wycieram
śnieg z twarzy.
- Pozostawić cię samej sobie. – Harry kręci głową, podając
mi dłoń. Sięgam po nią, ale kiedy przekręcam nogę, niski pisk opuszcza moje
usta.
- Co się stało? – Harry klęka koło mnie, kładąc mi ręce na
ramionach.
- Moja kostka. Musiałam ją skręcić. – mówię, ostrożnie
przenosząc nogę nad pniakiem.
Harry bez słowa bierze mnie w swoje ramiona. Patrzę na niego
zaskoczona.
- Nie masz nic przeciwko niesieniu małej, grubej wiewiórki
przez całą drogę do domu? – mówię, unosząc brwi.
- Eh, to nie jest aż tak daleko. Jeśli nie sprostam zadaniu,
będę cię po prostu ciągnął za sobą. – posyła mi łobuzerski uśmiech. Jęczę i
uderzam go w ramię, ale on jedynie zacieśnia swój uścisk wokół mojego ciała.
Wykorzystując sytuację, opieram moją głowę o jego klatkę
piersiową i wsłuchuję się w spokojny rytm bicia jego serca.
~~
Siedzę na kanapie w nowych, ciepłych ciuchach, owinięta w
koc, kiedy Harry przygotowuje w kuchni gorącą czekoladę. Moja kostka odpoczywa na
krawędzi kanapy, czekając na worek z lodem od Harry’ego.
Zastanawiam się, kiedy zamierzam mu powiedzieć, że musimy
stąd wyjechać.
Nie wiem, co się stanie, kiedy wrócimy do Londynu,
zwłaszcza, że odurzył mnie, abym tu przyjechała. Ta myśl nadal sprawia, że krew
gotuje mi się w żyłach.
- Piankę? – krzyczy Harry.
- Poproszę! – odpowiadam, wtulając się w koc.
Harry przychodzi kilka chwil później z dwoma kubkami i
paczką groszku. Siada na kanapie i ostrożnie podwija moje spodnie od piżamy,
przykładając groszek do spuchniętej kostki.
- Jesteś straszną niezdarą. – chichocze, a ja wzruszam
ramionami.
- Wszystko zostaje… - przerywam. Chciałam powiedzieć ‘w
rodzinie’, ale to słowo już nic dla mnie nie znaczy.
Mogłam odziedziczyć moją niezdarność od Gary’ego Longsmitha.
Moje nazwisko równie dobrze mogło brzmieć Longsmith, a nie Parker.
- Hej, żartowałem. – mówi Harry, kładąc rękę na moim udzie.
Spoglądam w dół na jego dłoń i przełykam ślinię.
Harry szybko zabiera swoją rękę i sięga po kubek, biorąc z
niego łyk czekolady. Robię to samo, próbując z całych sił zignorować napięcie
seksualne, które właśnie powstało między nami. Ale uczucie, którego doznałam,
gdy położył dłoń na moim udzie wysłało mnie na krawędź. Patrzę na niego przez
krótką chwilę, a on obraca twarz w moją stronę. Jego oczy prześwietlają moje i
w tej jednej sekundzie, nasze myśli są takie same. Odkładamy nasze kubki z
prędkością światła i niezdolni oprzeć się pokusie złączamy nasze usta w jedność.
Jego język błaga moje wargi o wpuszczenie go do środka, a
kiedy mu na to pozwalam, wślizguje się tam szybko, zderzając z moim. Oddaję mu
pocałunki, kiedy on powoli się na mnie wspina, uważając, żeby nie dotknąć mojej
kostki.
W tym momencie nie wiem, gdzie są moje granice.
Czuję się z tym wszystkim tak dobrze.
Dokonując prawie niemożliwego, odrywa swoje usta od moich i znaczy
pocałunkami linię mojej szczęki, aż do policzka. Instynktownie odchylam głowę,
wyginając szyję w jego kierunku i w sekundzie błądzi po niej wargami, dopóki
nie znajduje idealnego miejsca, gdzie muska zębami moją skórę. Wyrywa mi się jęk.
Czego? Podniecenia? Oczekiwania?
Nie znam tego uczucia, ale nie mam go dość. Naciskam swoją
miednicą na jego, a on jęczy. Oddala swoje usta od mojej szyi i potrząsa głową.
- Nie możesz tego robić. Mężczyźni nie mają aż tyle
samokontroli. – mówi, a jego loki delikatnie opadają mu na oczy.
- Nie chcę samokontroli, chcę ciebie. – mówię, a moje oczy
się rozszerzają. Naprawdę to powiedziałam? Nie rozpoznaję już dziewczyny
przemawiającej przeze mnie.
Ale nie obchodzi mnie to.
- Pocałuj mnie. – szepczę zachłannie i jego usta kolejny raz
zatapiają się w moich. Tym razem figlarnie wślizguję się językiem do jego buzi
i okręcam go wokół jego języka, łaskocząc samą jego końcówkę. On odsuwa się,
aby wziąć oddech, a ja zagryzam wargę, chcąc więcej.
- Kurwa, tego też nie możesz robić. – mówi i zanim zdążę odpowiedzieć,
zatapia zęby w mojej szyi, na co krzyczę z bólu połączonego z przyjemnością.
- Nie mów mi, że jesteś wampirem. – powoli wypuszczam
powietrze, a on śmieje się w moją skórę, łaskocząc mnie oddechem.
Odrywa się od mojej szyi i patrzy na mnie z góry, kiedy oblizuje
swoje różowe wargi.
- Nie… Jestem o wiele gorszy. – spojrzenie jego oczu
sprawia, że czuję się dziwacznie, więc podnoszę dłonie i łapię za skrawek jego
koszulki, pozbywając się jej z łatwością.
Wpatruję się w jego wyrzeźbione pod skórą mięśnie, które
drgają, kiedy pochyla się w kierunku moich ust.
Uśmiech na jego twarzy wysyła dreszcz, przebiegający mi po
kręgosłupie, a jego dłonie odnajdują pierwszy guzik mojej koszuli. Patrzy na
mnie ciepłymi, pytającymi o zgodę oczami, a ja nieruchomieję.
I wtedy, przytakuję głową.
Brutalnie, jak zwierzę zdziera koszulę z mojej skóry. Udaje
mu się odpiąć mój stanik za pierwszym razem, na co się krzywię.
- Shh. – uśmiecha się łobuzersko.
Powoli pozbywa się do końca mojego biustonosza a ja zakrywam
moje piersi. Wzdrygam się, gdy przyciska swój palec do mojej szyi.
- Tutaj też będzie potrzebny lód. – uśmiecha się, łaskocząc
palcem moją teraz zaczerwienioną szyję. Potem pozwala swojemu palcowi
wskazującemu powoli podążyć niżej, po drodze zahaczając o moje dłonie, aż w
końcu dociera do mojego nagiego brzucha.
Nagle schodzi ze mnie i idzie do kuchni. Dopiero, gdy wraca
wypuszczam oddech, który wstrzymywałam przez cały czas podczas jego
nieobecności. Trzyma paczkę…
Pianek.
- Co… - zaczynam, ale przerywa mi.
- Shh kochanie.
Wraca z powrotem na kanapę, znowu nade mną górując.
Przełykam ślinę.
Sięga w stronę stolika i zabiera z niego pianki, układając
je w linię na moim brzuchu. Wtedy bez trudu pozwalam mu zabrać moje dłonie z
klatki piersiowej.
Cichy jęk natychmiast opuszcza jego usta, kiedy spogląda w
dół na moje ciało. Jego oczy są wygłodniałe; a dolne okolice brzucha są jeszcze
bardziej wygłodniałe.
- Chyba potrzebuję lekarza. – mówię, wracając myślami do
filmu, który oglądałam jakiś czas temu.
- Uleczysz mnie? – pytam figlarnie, a Harry zamyka oczy, wypuszczając
powietrze nosem.
Powoli obniża swoją głowę do poziomu mojego brzucha i
wpatruje się we mnie. Spojrzenie jego oczu wysyła wibracje do mojego gardła, które
po chwili zamieniają się w jęk.
Wykorzystując szansę, sięga w dół i zgarnia piankę swoimi
ustami. Wolno zbliża twarz do mojej, ocierając się o mnie swoimi biodrami i
upuszcza piankę prosto do moich ust.
- Lepiej żuj szybko, chyba, że chcesz skończyć jak Chubby
Bunny** - szepcze zadziornie, ale to wciąż brzmi seksownie. Boże, wszystko w
nim jest takie seksowne. Podnosi następną piankę, przy okazji przejeżdżając
językiem wokół mojego pępka i upuszcza ją do mojej buzi. Tym razem prawie wyrywam
mu ją z jego ust i gryzę, oblizując swoje wargi.
Posyła mi spojrzenie pełne aprobaty, przejeżdżając językiem
po mojej skórze w miejscu, gdzie leżała pianka.
W końcu sięga po ostatnią piankę i wsuwa ją pomiędzy swoje
wargi, ale ja kładę dłonie na jego nagiej klatce.
- Ty ją zjedz, jesteś głodny. – mówię, oddychając ciężko.
- Nie jestem głodny pianek. – mówi i wypluwa ją za kanapę.
Wtedy, zanim zdążę zaprotestować, jego usta odnajdują moją pierś, liżąc jej
skrawek. Moje sutki natychmiast twardnieją i nie jestem pewna, czy to ja, czy
to moje ciało głośno pojękuje w podnieceniu.
Dotyk jego ust, tam, sprawia, że wibruje każdy mięsień mojego ciała.
Wszystko poniżej mojego pępka jest zaciśnięte, zbyt przestraszone, żeby narazić
się na doświadczenie uczucia, którego właśnie doznaje górna część mojego ciała.
Ostrożnie przejeżdża językiem naokoło, wpatrując się swoimi
zielonymi oczami głęboko w moje.
- Ssij. – mówię, a on stosuje się do moich słów, natychmiast
obejmując zębami mój sutek. Unoszę moje biodra w górę, a on zaczyna ssać
mocniej, ściskając drugą pierś w swojej dłoni.
- Tak jak teraz? -
pyta, kiedy bierze brodawkę pomiędzy swoje przednie zęby i powoli, bez wysiłku
zasysa ją z powrotem. Przytakuję głową, usatysfakcjonowana tym nowym odczuciem,
każda kość w moim ciele płonie.
- Oh, jest tyle rzeczy, które mógłbym z tobą zrobić
Charlotte. – szepcze, znacząc językiem ścieżkę od mojego sutka z powrotem do
miejsca na mojej szyi, gdzie tym razem jeszcze głębiej zatapia zęby.
Moja krew krzyczy.
Jego słowa sprawiają, że jęczę i chcę przycisnąć jego twarz
z powrotem do moich piersi, żeby móc oddać się temu uczuciu na zawsze. Żeby móc
się w nim zatopić.
Ale zanim Harry zdąży podnieść swoją głowę, aby pocałować
mnie raz jeszcze, jakiś hałas na zewnątrz sprawia, że zastygamy w przerażeniu.
Jego głowa strzela do góry, kiedy ja zakrywam swoją klatkę piersiową. Wszystko
w moim ciele zamiera.
Dzwonek do drzwi.
________
* Oompa Loompa - to takie stworki z filmu "Charlie i fabryka czekolady."
** Chubby Bunny - wolałam zostawić to w oryginale, czasami spotykane w amerykańskich filmach, gdzie ludzie wpychają sobie do ust tyle pianek ile zdołają. Możecie zobaczyć w google grafika, jak to wygląda :D
___________________________________________________________________________
Jeśli przeczytałaś to proszę skomentuj, będzie mi bardzo miło! :)
~~
Mam nadzieję, że trochę odpoczeliście, bo to by było na tyle ze spokojnych rozdziałów w Deception :D
Dziękuję za ponad 50.000 wyświetleń, JESTEŚCIE WSPANIALI <3
ugh zabije tego kto zadzwonił tym dzwonkiem xd
OdpowiedzUsuńJa tez
Usuńoooo matko *.* cudowny rozdział <3 i w końcu bez żadnych sporów między nimi dfnjrewjgh3r2jugbf2rekuhfweuhuhfwieu @back_for_you
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, tylko kto im przeszkodził?
OdpowiedzUsuń@mysweetloouis
O EM DŻI ! adjbsfjdjbvkvbhdsjnvhdsvjdsbdsjbvjd *.* Jestem ciekawa kto przyszedł , nie rozumiem jak Charlie może tak zwlekać z zadzwonieniem do taty Bosz , ja chcę next !!
OdpowiedzUsuń@Sandra1DHZLLN
Genialny! :D
OdpowiedzUsuńHarry + Gemma, Aww ♥ Rozdział taki cudnyy omg ♥
OdpowiedzUsuń@PolandLovatic
jezu kto w takim momencie przyłazi? @lovely_carrots_
OdpowiedzUsuńomg po co ten dzwonek no chce wiecej takich scen, ja zboczuszek xd. a tak nawiasem ciekawe kto to za drzwiami, ej ale Charlie i Harry musza to dokończyć ;) @sylwiaam95
OdpowiedzUsuńOoooo ten rozdzial jest taki assfghjfkshbandjd. Uwielbiam Cie kochana, dzieki, ze tlumaczysz ta wspaniala historie dla nas ;)
OdpowiedzUsuńHahaha xD prawie uprawiali seks, wow xD. Ciekwe kogo niesie, i czy Charli powie Harremu ze jej 'ojciec' ja kiedys zgwalcil. Czekam z niecierpliwosxia na nowy xx
OdpowiedzUsuńten kto zadzwonił tym dzwonkiem ! UGH ! Ale rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńTen kto dzwonił do drzwi jest juz kurwa martwy własnoręcznie go ukatrupie
OdpowiedzUsuńRozdział zaaaajeeebisty zreszta jak każdy poprzedni
Czeeeekam na następny ILY :*
CO? Nie! Ugh...
OdpowiedzUsuńNie lubię takich zakończeń rozdziałów, one tak trzymają w niepewności i sprawiają, że chcę przeczytać już kolejny.
Szczerze lubię takiego Harry'ego ;)
to zapewne znowu Naill haha
OdpowiedzUsuńbosz świetny
OdpowiedzUsuńOh.
OdpowiedzUsuńGdy przeczytałam tytuł, to było takie 'wtf', haha. Charlie wiewiórka.
Cały rozdział jast taki słodki i romantyczny, że aż nie wiem co napisać, bo do tej pory w opowiadaniu panowała pełna napięcia atmosfera. No cóż, koniec rozdziału też był na swój sposób pełen napięcia. xD
Napięcia XD
Napięcie XD
Nie jestem jednak pewna, czy to moment na ten krok, jejku, a co ja w ogóle mam do powiedzenia w tej sprawie? XD
Te kroki za szopą były przerażające o.O
Wut, kto to był?
I kto puka do drzwi?
Drzwi mieszkania. Położonego w lesie. Jakąś milę od innego domu. Oddalonego chuj jeden wie ile od Londynu.
To pewnie po cukier :D
Zastanawiam się, jak mieli by to zrobić że zwichniętą kostką Charlie, ale spoko xD
Z Hazzą wszystko możliwe xD
Ale jego nie boli po tym rzucie Charlie pudełkiem chusteczek?
Nic.
Hahahahahahhahaha Chubby Bunny! Wpychałam sobie na sylwestra pianki z kumpelami :D Zmieściłam w buzi chyba z 8 XD To było straszne XD
I jest masakrycznie słodko XD
Ale dla kucyka nic trudnego!
Dobra, rozdział.
Kto do cholery dobija się do drzwi ich mieszkania? I jakie ciastka piecze?
Dzięki za ostrzeżenie z tym, że to ostatni spokojny rozdział. Spróbuję się przygotować ;-;
Może się pokłócą o ten cukier, jeśli Harry nie będzie go miał lub nie będzie chciał go dać, bo przecież każdy wie, że je cukier po nocach, dlatego jest taki słodki.
PAMIĘTAJCIE DZIEWCZYNY NA DIECIE, CUKIER POMAGA, NIE SZKODZI.
Po nim masz tęczową moc C:
Boję się tej kłótni o cukier, ten gość może być bardzo napastliwy.
A MOŻE TO PANI ZE STOŁÓWKI?
Robi się niebezpiecznie. Ta pani jest nieobliczalna i to ona jest wszystkiemu winna.
Mój mózg jest jakiś urojony, pozdrawiam :)
Jak zwykle, świetnie przetłumaczony rozdział! (mam nadzieję, że moje pochwały ci się już nie nudzą xd)
Jak ty władasz tym językiem? Imposiboool! (takie przedstawienie moich umiejętności)
Soł! Oompa Loompa!
Co ja ci mogę jeszcze powiedzieć? Na prawdę nie mam pojęcia jak to wszystko robisz, że to tłumaczysz i tak często dodajesz, a 50.000 wyświetleń jest najlepszym dowodem na to, że robisz to wszystko emejzing :D
Emejzing wyraża więcej niż 1000 słów.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i kłótni o cukier :)
Trzymaj się,
luw ja! <3 XD
- @Ol_xd
Super czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńCharlie nie wiedziałam,że z Ciebie takie zwierze xdd może wiewiórka,ale jaka szalona xdd omg nie mogę doczekać się następnego xx
OdpowiedzUsuńCO? Kto to się pałęta przed domem ? ;o aż się boję pomyśleć kto to może być...
OdpowiedzUsuńach, kocham takie momenty hahahah ;3 nie żeby coś haha :D
kurczę, to jest naprawdę świetne <3
chcę następny rozdział xx
@sluumberr
oby to nie był Gary
OdpowiedzUsuńmatko i ten dzwonek! no co to ma być!!!
OdpowiedzUsuń@medisick
Tego to się nie spodziewałam.... Czyżby tatuś przeszkodził? :) @LoveHoranekEver
OdpowiedzUsuńW takim momencie, god
OdpowiedzUsuńJakie cudo *o*
OdpowiedzUsuńStandardzik: O JA PIERDOLE, KURWA JEGO MAĆ!!! Trochę mi ulżyło to teraz mogę pisać xD.
OdpowiedzUsuńSłodko, ale bez przesady. Tak fajnie stonowanie. :D to miłe ze strony Harry'ego, że pokazał Charlie to drzewo i wyryty napis. Znaczy, że jej ufa :3. Szkoda tylko, że ona mu mniej. Scena z wojną na śnieżki była zabawna i cieszę się, że Charlie wyluzowała choć na chwilę. Życie w ciągłym stresie nie jest dobre. Nie rozumiem dlaczego nie chce mu powiedzieć. Ok, nie chce litości to zrozumiałe, ale sądzę, że jakby go o to poprosiła to nie patrzył by tak na nią, a bynajmniej starał by się tak nie robić.
Kolejna sprawa: te kroki. Pewnie ktoś ich znalazł o.O nie sądze by był to szop, tak jak twierdzi Harry. I pewnie ta sama osoba dzwoni do drzwi.
Charlie niezdara skręciła kostkę :/ miło, że Harry ją niósł :3 to było słodkie z jego strony.
Co do tej wiewiórki to dlaczego zawsze trafi mu w krocze? O.o to dziwne, a poza tym to boli :x 'nie zadzieraj z wiewiórką' xD dobre to było xD
A ta scena w salonie :o omg. Mogę to nareszcie napisać: NO W KOŃCU! To takie zhxufirn *-* też Harry fajnie się zachował, bo nie chciał jej nic złego zrobić więc pytał się. To dobrze i widać, że zależy mu na niej :3. Mam tylko nadzieję, że i Charlie w końcu to dostrzeże ^^.
No i kończąc kurwa dlaczego w takim momencie dzwoni do drzwi i kto to? Harry powiedział, że inny dom jest w odległości pół mili od nich. Więc kto to może być? Pewnie to ta osoba, która słyszała Charlie lecz kim owa osoba jest? O to jest pytanie. :D
Rozdział cudowny kochanie <3 przepraszam, że ostatnio komentuję i czytam trochę później niż mnie informujesz, ale jestem w 3 klasie gimnazjum i mam teraz nawał nauki, bo każdy nauczyciel chce nam jeszcze dowalić przed testem i praktycznie mam teraz cały czas sprawdziany. Ale czytam wszystko <3
Kocham,
@always4Jusstin xx
nie mam pojecia kto dzwoni tym dzwonkiem I skad się tam wzial, ale zamierzam go zabic :// i czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńBooski <3
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdzial w koncu pierwszy raz sie nie klocili !!! :3 kogo niesie w takiej chwili...... czekam na nastepny rozdzial ;)
OdpowiedzUsuń@andrejjj99
boże właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały ! :D i muszę przyznać, że to jest najlepsze fanfiction jakie czytałam ♥ kocham cię za to tłumaczenie ♥ a co do rozdziału to cudowny ! <3 nie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńBoże przepraszam przepraszam przepraszam, że zapomniałam skomentować tego i poprzedniego rozdziału, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy... Mam nadzieję, że się nie gniewasz :)
OdpowiedzUsuń@Olciak2804
A ja myśle że to ten Gary o.o
OdpowiedzUsuń